Moje Grudniowe Wyznania

16.12.15


Ostatnio w świecie blogów sypnęło Grudniowymi Wyznaniami, jak śniegiem w Polsce w październiku :) Dziś i ja dołączam do tej listy, za co serdecznie dziękuję Matce Puchatce, która mnie nominowała do tej zabawy. I przedstawiam Wam moje Grudniowe Wyznania.

Zasady zabawy znajdziecie tutaj, na blogu Matki Puchatki. A w skrócie: kopiujemy obrazek, odpowiadamy na pytania, oczywiście związane ze świętami, nominujemy następne osoby do zabawy, a na koniec wklejamy link ze swoimi wyznaniami pod postem Matki Puchatki, bo to dzięki niej ta świąteczna zabawa :)

A oto moje Grudniowe Wyznania:


1. Najbardziej lubię w świętach:

Magię, która nas otacza, te wszystkie ozdoby, lampki, świecidełka, zapach choinki (choć u nas sztuczna za ładnie nie pachnie :) Tę atmosferę wokół - inne święta nie mają tego "czegoś". Uwielbiam święta za to, że po całym tym przedświątecznym szaleństwie, wreszcie można sobie usiąść i odpocząć z rodziną. I jeszcze dawniej w Polsce lubiłam Pasterkę, gdzie wszyscy się spotykali przed kościołem i składali sobie życzenia, a pod nogami trzeszczał bielutki śnieg. Teraz w Polsce niestety rzadkością jest śnieg na święta, a w Irlandii to już w ogóle można pomarzyć o śniegu!

2. W świętach nie lubię:

Przygotowań wszelkiego rodzaju - sprzątania, gotowania, biegania po sklepach, nawet ubieranie choinki nie jest już dla mnie przyjemnością. Najchętniej to bym kupiła gotową już choinkę! Jakaś dziwna chyba jestem :) Mam nadzieję, że to się zmieni, gdy Izunia trochę podrośnie i będzie nam "pomagać" przy choince i gotowaniu!


3. Moja ulubiona potrawa wigilijna to:

Barszczyk z uszkami oczywiście! Bez niego nie ma świąt. Mogłabym tylko barszcz wcinać, gdyby nie to, że trzeba jeszcze gdzieś pomieścić te inne potrawy. 

4. Mój ulubiony świąteczny wypiek to:

Cokolwiek czego sama nie upiekę :) Wolę w święta nie eksperymentować, żeby mi się najbliżsi nie potruli :) Poza makowcem zjem wszystkie słodkości - z makowcem nie lubimy się już za bardzo, bo w dzieciństwie babcia piekła ich tyle, że do Nowego Roku dojadaliśmy stwardniałe już resztki.


5. Trzy świąteczne sytuacje, które utkwiły mi w pamięci:

Ojej! Tyle by pisać, że osobny post stworzę! Teraz tak w skrócie sytuacja z zeszłego roku. 2 dni przed Wigilią lecieliśmy z Irlandii do Polski przez Mediolan, bo było taniej. I nie chcieli mnie wpuścić do samolotu, bo byłam za gruba! To znaczy w ciąży byłam zbyt zaawansowanej :) Już mieliśmy noclegu w Mediolanie szukać i święta pewnie tam musielibyśmy spędzić. Ale cudem udało się jednak do Polski dotrzeć! 

Druga pamiętna sytuacja miała miejsce w 2010 roku, gdy wyjechałam do Irlandii i pierwszy raz spędzałam Wigilię tylko z jeszcze-nie-mężem. Było jakoś tak pusto, tylko my dwoje, a ja przyzwyczajona byłam do całej hałaśliwej rodziny przy stole. Podczas składania życzeń przez telefon, ogarnęła mnie nostalgia za tym, co było i co już nigdy nie wróci. 

Kolejna sytuacja, która mi utkwiła w głowie, to Pasterka 2 lata temu, jajka i prawie pożar! A tak nam się zachciało jajek na śniadanie Bożonarodzeniowe i przed Pasterką włączyliśmy je do gotowania. A potem w pośpiechu pojechaliśmy na Pasterkę i po wyjściu z kościoła oboje nagle sobie przypomnieliśmy o jajkach! I całą drogę powrotną krążyły nam po głowach pytania - czy wyłączyliśmy te jaja? Czy nasze mieszkanie jeszcze stoi? Co to była za jazda! Szybko szybko! Nerwy i wypatrywanie dymu i płomieni! Podjeżdżamy, a tam alarm wyje, a dym już na ulicy! Serce wali, otwieramy drzwi, a tam dymu pełno, jajka wygotowane rozbite na podłodze! Na szczęście ognia nie było! Ale do nieszczęścia niewiele brakowało! Przez tydzień nie mogliśmy mieszkania wywietrzyć. I już nigdy jajek przed wyjściem nie gotujemy!


6. Książka, którą kojarzę ze świętami:

Chyba najbardziej "Kolędy polskie", bo zawsze po Wigilii siadaliśmy całą rodziną przy stole i śpiewaliśmy razem kolędy. Najgorzej było, jak wujek przyjeżdżał i kazał każdemu śpiewać samemu, a że nikt z nas talentu do śpiewania nie miał, to była to istna męczarnia (i dla śpiewającego, i dla słuchających :)


7. Pod choinką chciałabym znaleźć:

W sumie to nigdy nie wiedziałam co chcę, więc był ze mną wielki problem. Jakieś potrzebne rzeczy sama sobie kupowałam, a lubię także różne pierdółki do domu, ale też nigdy nie czekałam, czy ktoś mi to kupi :) Teraz to chyba najbardziej bym chciała znaleźć pod choinką braciszka dla mojej córeczki :) W tym roku raczej się Mikołaj z tym nie wyrobi, ale może w przyszłym? :)

I tyle tych moich wyznań :) 

A do dalszej zabawy chciałabym zaprosić - mimo że już mało czasu zostało: 
Matkę-nie-idealną - bo to Jej blog był dla mnie inspiracją do założenia własnego,
Matkę na wygnaniu - bo tak jak ona jestem "wygnana" z własnej woli,
Matkę po raz pierwszy - bo uwielbiam Kraków :)
Zapiski mamy - za list do Mikołaja,
Domek za lasem - za piękny domek za lasem,
Mamy malucha - bo każda z nas takiego malucha kochanego ma :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej zabawy z Grudniowymi Wyznaniami!

You Might Also Like

14 komentarze

  1. Myślę, że jak nam dzieci podrosną, to wszystkie te świąteczne nawet niedogodności zaczną cieszyć, jak się będzie widziało te uśmiechy i ekscytację. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ich przekonaliście, żeby Was na pokład wpuścili? Dobre...
    Ja taki stres z pożarem przeżyłam w wieku może 13 lat? Rodzice pojechali na jakąś imprezę andrzejkową, no to my się wzięliśmy za topienie wosku. Wosk się zapalił! Ogień poszedł po ścianie, potem po suficie i na koniec zjarały się firanki. Trwało to może ze 30 sekund - potem ogień wrócił do gara. Stres niesamowity, więc dobrze, że się u Was nic nie zapaliło :)

    Dziękuję za udział w zabawie! Za cudne odpowiedzi i życzę najlepszych uszek w barszczu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowiesz się tego w moim kolejnym poście :) Już jutro! Cierpliwości ;)
      To widzę, że też miałaś niezłe przygody! Woskiem to ja się nie bawiłam, no ale mi wystarczą jajka, żeby zrobić zadymę! :)

      Usuń
  3. Ojjj ja też nie przeżyłabym świąt bez barszczu i uszek :D mogłąbym je jeśc na okrągło, i właściwie to w Świeta tak właśnie robię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej nagotować wielgaśny gar barszczu, żeby na drugi dzień zostało! Mniam mniam, już mi ślinka cieknie :)

      Usuń
  4. Krążą w sieci wyzwania i wyznania:), a ja nominowałam Cię do zabawy LIEBSTER BLOG AWARD 2015. Zapraszam do wzięcia udziału. Więcej informacji http://sarkazmprzykawie.blogspot.com/2015/12/nominacja-do-liebster-blog-award-jest.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Jadziu za zaproszenie i miły komentarz :)z chęciom wezmę udział...i życzę SPOKOJNYCH ŚWIĄT:):):) I TEGO BRACISZKA DLA CÓRECZKI.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również życzę wesołych świąt! I czekam z ciekawością na Twoje Wyznania :)

      Usuń
  6. Barszcz z uszkami rządzi! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Byle tylko nagotować tyle, żeby jeszcze na drugi dzień starczyło!

      Usuń
  7. Morał jeden - nie jemy jajek przed pasterką ;)Dobrze, że wszystko skończyło się tylko zadymienie. Spokojnych i wesołych Świat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, teraz jajka to tylko na Wielkanoc :) Tak bezpieczniej! ;) Rownież życzę wesołych i zdrowych świąt!

      Usuń

Polub mnie na Facebooku

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *