Nie-tylko-matka i jej zwariowany miesiąc

10.12.15

Źródło: http://www.angielski.slowka.pl/na-wesolo,d,1,14.html

Ostatni miesiąc był naprawdę zwariowany! Ciągle gdzieś jechać, coś załatwić, coś zrobić, ciagle coś, coś, coś i gdzieś gdzieś, gdzieś. Czasu na wszystko brakuje! Miałyście kiedyś wrażenie, że 24-godzinna doba to dla Was za mało, za krótko? Że przydałoby się 48 godzin, żeby wszystko zrobić i jeszcze się wyspać?

Przywykłam do spokojnego trybu życia. Z natury też jestem spokojna i opanowana, nawet po urodzeniu dziecka to się niewiele zmieniło (chociaż z tym opanowaniem to niekiedy jest ciężko!). Gdy mieszkaliśmy w Droghedzie, przez większość czasu siedziałam z córeczką w domu. Jak było cieplutko, to szłyśmy na spacerek po wielkim osiedlu, odwiedzałyśmy koleżanki albo one nas, czasem jechałyśmy do miasta. I podobało mi się takie spędzanie czasu z córką, mimo że nie miałam chwili tylko dla siebie i nigdzie sama nie wychodziłam. Ale nawet mi się nie chciało samej gdziekolwiek iść. Chyba każda początkujaca mama nie chce ani na chwilę rozstawać się ze swoim małym Skarbem!

Po przeprowadzce do Limericku wszystko się zmieniło. Utknęłam sama w domu z dzieckiem, poza miastem, na osiedlu, które przejdę wzdłuż i wszerz w 2 minuty, bez znajomych, bez nikogo z kim można pogadać. Bo wiadomo, że z mężem nie pogadasz tak jak z przyjaciółką. Wtedy postanowiłam założyć bloga - chyba po to, żeby nie czuć się tu taka samotna, żeby poznać nowych ludzi - nawet jeśli tylko wirtualnie, i żeby podzielić się swoimi przemyśleniami, przeżyciami i posłuchać opowieści innych matek. Dzięki temu odkopałam swoją zapomnianą pasję pisania i odkryłam, że jestem nie tylko matką, ale i kobietą, która chce czegoś więcej niż tylko siedzenie w domu z dzieckiem. Mimo że kocham swoją córeczkę najbardziej na świecie i uwielbiam spędzać z nią czas, to potrzebowałam też czasu tylko dla siebie.

Przez przypadek poznałam Polkę, która też jest nowa w mieście. Zapisałyśmy się na kurs angielskiego, żeby podszkolić się w języku, bo jak się nie używa za często, to się zapomina (ten wiek już niestety:). Co tydzień w poniedziałkowe wieczory jeździmy się uczyć i mamy te 3 godziny odpoczynku od naszych dzieci. A niech tatusiowie też się czasami zajmą! Dobrze jest wyjść raz w tygodniu i tak się rozerwać, nawet jeśli jest to nauka. A poza tym spotkałam tam fajnych ludzi, poznałam lepiej miasto i już GPSa nie muszę w ogóle używać. Same plusy :) Dziecko niech zatęskni za mamą od czasu do czasu. Ale skoro kurs, to trzeba też trochę się uczyć. Więc wieczorami jak usypiam małą, powtarzam czasowniki. Podczas długiego karmienia czytam angielskie teksty. Sama siebie motywuje do nauki i chce mi się.

Oprócz angielskiego co tydzień, ostatnio często bywałam u lekarza - jak nie ze sobą, to z dzieckiem. A wyprawa z dzieckiem to już pół dnia zajmuje! Kolejny dzień w tygodniu - wizyta u masażystki. I znów trzeba czekać, aż mąż z pracy wróci, by przejął dzieciaka, a ja sama ruszam w miasto. A po masażu można kilka sklepów zaliczyć, skoro bez marudzącego towarzysza jestem :) Następny dzień - spotkanie rodziców i dzieci w miejskiej bibliotece. Tutaj w Irlandii co tydzień są organizowane takie spotkania w większych miastach. To okazja, by poznać innych rodziców, pogadać przy kawce, a dzieci bawią się wspólnie. Moja Izka na początku w bek, bo przestraszyła się chyba tylu ludzi. Ale po chwili jej przeszło i bawiła się ładnie z nowymi koleżankami. Chyba trzeba pomyśleć o jakimś rodzeństwie dla Izuni, skoro tak fajnie bawi się z innymi :) A w weekend jeszcze wyprawa z rodzinką na wielkie zakupy i znów pół dnia biegania między półkami z wózkami.

I gdy tak spojrzałam na miniony miesiąc, widzę że tylko jeden dzień w tygodniu mam naprawdę wolny, bez żadnych wyjazdów czy załatwień. Ale przynajmniej czuję się z tym dobrze, czuję że żyję i że dam radę wszystko ogarnąć. Chociaż czasem dobrze jest posiedzieć w domku i po prostu nic nie robić :)

A Wy macie czas tylko dla siebie? Jak go spędzacie? I nie chodzi mi tylko o blogowanie po nocach :)

You Might Also Like

12 komentarze

  1. Fajnie, że próbujesz coś robić dla siebie. :) I, że znalazłaś nową koleżąnkę w tym wielkim mieście. Ja też mam niby nową, choć już od roku. To moja sąsiadka, a ja łaknęłam kontaktu z "nia mamami". I wyobraź sobie, że zaraziłam ją macierzyństwem, bo za miesiąc też będzie mamuśką. A z tym angielskim, to i ja chyba muszę odświeżyć sobie. ;) Myślałam też o jakimś kursie fotograficznym. Trzeba coś zrobić tylko dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musisz uważać na przyszłość, skoro tak zarażasz tym macierzyństwem, bo Ci żadna znajoma - nie-mama nie zostanie ;) A o kursie fotograficznym też kiedyś myślałam, bo chciałabym robić piękne zdjęcia. No ale nie wszystko na raz :)

      Usuń
  2. I dobrze, że robisz coś z myślą o sobie! My też potrzebujemy takich chwil, sam na sam ze sobą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez takich chwil możemy przecież zwariować, co nie? Czasem trzeba pomyśleć o sobie!

      Usuń
  3. Super że tak to wszystko ogarnęłaś :) Czujesz że żyjesz. Ja dopiero małymi kroczkami zaczynam myśleć o sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najtrudniej zacząć! Potem leci z górki i chce się jeszcze i jeszcze tego czasu dla siebie :) Życzę powodzenia :)

      Usuń
  4. Ja mam tak samo, jestem matką czyli nauczycielką, sprzątaczką, lekarką i tak wymieniać w nieskończoność, życiowy wodzirej mojego dziecka, ale za nic nie oddałabym żadnej z chwil, nawet podczas ciężkich dni, ponieważ pod koniec dnia, gdy widzisz uśmiech dziecka... czujesz, że warto.
    Nominowałam Cię również do zabawy LBA w poście http://dwudrzwiowaszafa.blogspot.com/2015/12/poznajmy-sie-czyli-liebster-blog-award.html#more

    Jeśli masz ochotę, zapraszam do zabawy :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, uśmiechy naszych Skarbów są po prostu bezcenne i nawet w najgorszy dzień poprawiają humor!
      Dziękuję za nominację :) Trochę mi się tego nazbierało, ale mam nadzieję, że wkrótce znajdę czas na wszystkie odpowiedzi.

      Usuń
  5. Gratuluję decyzji o wyjściu z domowych pieleszy i o kursie :)
    Ja od października kontynuuję studia, robię podyplomówkę ... przez internet (można!) i wieczorami (kiedy nie bloguję;)) siedzę z nosem w notatkach i skryptach,heh. Jest ciężko, bo mam długą przerwę w nauce, a tak jak piszesz, w pewnym wieku mózg już nie jest taki giętki i pojemny ;)

    A teraz z innej beczki, nominuję Cię do Liebster Blog Award 2015! :)
    Będzie mi bardzo miło, jeśli odpowiesz na kilka moich niedyskretnych pytań ;)
    Znajdziesz je w moim ostatnim wpisie http://mamaalone.blogspot.com/2015/12/liebster-blog-award-2015.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie mi bardzo miło odpowiedzieć na Twoje pytania :)
      Fajnie, że tak studiujesz i to w domu - na pewno jest trudniej gdy mały urwis pałęta się pod nogami! Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Trzeba się resetować, aby mieć siły do dalszego działania:) odświeżyc sobie umysł, odetchnąć, zrobić coś tylko dla siebie, pójśc na mała kawe - cokolwiek :) bo inaczej wypalimy się szybko, pojawią się nerwy i frustracja :( niestety nie jesteśmy ze stali, często dbając o najbliższych zapominamy o sobie ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba znaleźć czas także dla siebie, żeby nie zwariować :)

      Usuń

Polub mnie na Facebooku

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *