Jak ogarnąć się rankiem w 5 minut, gdy maluch wisi Ci u nogi

7.4.16


Mam problem! Moje dziecko rośnie! A wraz z tym staje się coraz mądrzejsze, sprytniejsze. Oczywiście to nie jest problem - cieszy mnie, że dziecko tak dobrze się rozwija. Problemem jest to, co taki mały spryciarz może wymyślić. Problemem są sytuacje wynikające z tego sprytu.

Weźmy na przykład taki poranek. Dawniej to był luzik - dziecko uwięzione w łóżeczku, kukało sobie na ubierającą się mamę, czasem się podarło chwilę, gdy mama nie mogła się zdecydować, którą bluzkę włożyć. A teraz... O MATKO!!!! Już nigdy matka nie wysika się w samotności! Ale zacznijmy od początku...

Był kwietniowy pochmurny poranek, gdy niewyspana matka zdecydowała się wstać, bo krzyk dziecięcia nie pozwalał już dłużej skupiać się na śnie. Jak zwykle poczłapała do łazienki, by najpierw na twarz chlupnąć zimną wodę, coby ją do końca rozbudziła. Ale nic więcej zrobić już nie zdążyła, bo dziecię jej małpkę zaczęło udawać i po łóżeczku zaczęło się wspinać, aż po brzuch się wychyliło przez barierkę i matka prawie z zawałem wyleciała z łazienki, powstrzymując dziecię przed wypadnięciem. A co odeszła na kilka kroków, to dziecię znów wspinaczkę kontynuowało. I nie pomaga gadanie, że nie wolno, bo będzie bum, nie pomaga pokazywanie palcem "Ty ty ty!", nawet podniesienie głosu nie pomaga, a wywołuje tylko uśmieszek na małej mądrej twarzyczce. Matka więc wyjścia nie miała i dziecię z łóżeczka wyjąć musiała. Bo jeszcze uczesać się chciała. 

W takich sytuacjach często chciałabym być facetem. I to nie tylko dlatego, że pewnie nie panikują - tak jak my - matki, na widok dziecka wiszącego przez pół na barierce łóżeczka. Po prostu faceci mają łatwiej i szybciej z rana! Wchodzi taki do łazienki, umyje twarz i po minucie jest gotowy do wyjścia. A my - kobiety mamy oczywiście utrudnione życie. Trzeba jeszcze włosy rozczesać, a w wyjątkowych sytuacjach jeszcze ułożyć, krem na twarz nałożyć, bo sucha, jakiś makijaż zrobić, żeby wyglądać lub po prostu czuć się lepiej. 

W normalnych, spokojnych warunkach ogarniamy siebie powiedzmy w 10-30 minut, wszystko zależy od tego, ile tapety na siebie nakładamy, jak szybko działa nasza ręka i jak bardzo splątane i rozczochrane jesteśmy po nocy (a to zależy też w pewnym stopniu od tego, co też w nocy się działo :) Ale w ekstremalnych warunkach (czytaj: ryczące dziecko, dziecko wspinające się po łóżeczku, dziecko uczepione Twojej nogi, dziecko próbujące wspinać się na Ciebie, czy też dziecko robiące "porządek" w Twojej szafie) taka codzienna czynność może się wydłużyć nawet do godziny. 

Bo jak tu spokojnie się uczesać czy pomalować, gdy ciągle patrzysz, co robi mały urwis, czy czegoś nie rozwala właśnie, czy nie sięga tam, gdzie nie powinien. Nawet jak zapewnisz mu zabawę na podłodze w postaci Twojej torebki, z której powyciąga wszystkie rzeczy, to zanim krem nałożysz, dzieciak już znudzony szuka innej rozrywki. Więc zapraszasz go do garderoby, żeby uporządkował Ci majtki i skarpetki, a jak się pospieszy, to jeszcze i bluzki Ci ułoży w artystyczny sposób. Gdy już wszystko będzie rozrzucone po całym pokoju, dzieciak dorwie się do Twojej nogi i będzie się wspinać na Ciebie, szarpiąc Cię akurat wtedy, gdy malujesz oko. Po krótkiej wymianie zdań typu "Jeszcze chwilkę Słoneczko" - "Łeeee łeeeeee łeeeeeeeee", chcąc nie chcąc bierzesz dzieciaka na ręke, a drugą ręką kończysz drugie oko. Jednocześnie próbujesz odganiać małe rączki od tuszu i Twojego oka (i wszystkiego innego, co jest jeszcze w zasięgu). Wreszcie jakoś udaje Ci się skończyć. Tylko krem i oczy wytuszowane, a i tak ponad pół godziny mija. A tu jeszcze ten bałagan na podłodze trzeba ogarnąć! (sorki - nie bałagan, tylko artystyczny nieład :) Wybaczcie, ale nie wrzucę fotki tego bałaganu, bo nie będę wystawiać na widok publiczny moich wielkich gaci ;)

Po tych wszystkich męczących zabiegach, mama do kibelka iść chciała, bo potrzebę silną odczuwała. Dziecię na podłogę położyła i do łazienki sama szybko pogoniła :) A tu człap człap człap i już mama towarzysza kiblowego ma. I znów się dziecię wspina i już nawet na kibelku w spokoju posiedzieć nie można. Zaczyna się! :) Pewnie dobrze to znacie, co?

W łóżeczku teraz strach zostawić na chwilę, bo wystarczy sekunda, by dziecko wspięło się wyżej i wypadło. Materac już na najniższym poziomie, kołdra dodatkowa podstawiona koło łóżeczka na wszelki wypadek, choć wolałabym takich wypadków uniknąć. Szczebelków nie da się wyjąć z łóżeczka, by dziecię mogło samo wychodzić inną drogą. Co więc robić? Doradźcie coś drogie mamy, którym Wasze urwisy wywijały podobne numery. Dobrze chociaż, że w salonie na dole kojec mam, bo teraz to jedyne bezpieczne miejsce, w którym mogę na chwilę zostawić Brzdąca. 

Jak więc w takiej sytuacji doprowadzić się rano do ładu w 5 minut, gdy Twój Szkrab tak chętnie Ci "pomaga"? Powiem Wam, że to jest niemożliwe! No chyba że jesteś facetem :) A jeśli chcesz w 5 minut być gotowa, to masz tylko jedno wyjście - przekazać dzieciaka tacie i zamknąć drzwi na klucz :) No ale to opcja tylko weekendowa! W tygodniu trzeba zachować zimne nerwy i pogodzić się z tym, że albo wstajesz przed dzieckiem i ogarniasz się o 5 nad ranem, albo po prostu przestajesz patrzeć na zegarek i czy będziesz się ogarniać pół godziny czy 2 godziny, to już nie ma dla Ciebie znaczenia. Tak samo nie ma już znaczenia ten codzienny bajzel i codzienne usuwanie go w kąt (bo po co układać i segregować skarpetki i majtki, jak następnego dnia i tak wszystko znów wyląduje na podłodze?).

A jak Wasze słodkie maluchy pomagają Wam w porannym makijażu? Czy słusznie trzymam się nadziei, że wraz z wiekiem dziecka dane mi będzie cieszyć się jeszcze samotnością w toalecie? :) I koniecznie napiszcie - jeśli macie jakieś pomysły czy własne doświadczenia, co zrobić z tym łóżeczkiem, żeby mi dziecię nie wypadło! Albo co zrobić z dzieckiem, żeby się tak nie wychylało! Bo w tym przypadku wolę nie testować metody "Ucz się na swoich błędach"!

You Might Also Like

27 komentarze

  1. My mieliśmy duży kojec, który wędrował po całym mieszkaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojce są najlepsze i jak na razie najbezpieczniejsze! Tylko że nasz stoi na dole, więc nie chcę go codziennie składać, wnosić na piętro i rozkładać. Chyba że drugi kupię? :)

      Usuń
  2. Ja bralam ze soba i zawsze co bylo pod reka do zabawy dawalam, oczywiscie cos bezpiecznego w miare. A szczebelki wypilowalismy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może też wypiłujemy i będzie spokój. Lepiej niech wychodzi dołem niż górą!

      Usuń
  3. A ja zabieram ze sobą i daję łazienkowe nowości- raz butelkę z szamponem, innym razem szczoteczkę. Oczywiście patrzę czy aby nic złego się nie dzieje, ale dzięki takiej nowości mam 5 min dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry pomysł. Dziś rano dałam jej szczoteczkę i był spokój przez te 2 minuty :) A potem ruszyła na podbój garderoby :) A szczoteczka cała w strzępach - pół włosów wyrwała! Bo tak intensywnie myje te swoje małe ząbki :)

      Usuń
  4. Oj znam ten ból. Ja mam dwójkę biegających w tym starsza stękająca, że coś nie pasuje i mniejszy obijający się o ściany i wszędzie zaglądający. Jak wychodzę do pracy to dopiero łapię oddech :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No z dwójką to już jest wyzwanie! :) Szczególnie jak biegają i wszędzie kukają.

      Usuń
  5. A u mnie teraz właśnie jakoś łatwiej to wszystko przychodzi, kiedy Bąbel trochę podrósł (ma niecałe 2 latka). Kiedy był malutki tez nie mogłam zostawić go samego na macie czy w łóżeczku, bo darł się niesamowicie i pragnął być wciąż tulony i noszony na rękach. Teraz zwykle zabieram go z sobą do łazienki, pokazuję jakieś swoje kosmetyki, pędzelki i inne cuda - i robię szybki make up, kiedy on sobie to wszystko ogląda. Ewentualnie daję mu szczoteczkę do zębów i maluję się, kiedy o sobie te ząbki z zapałem szoruje :) A do wspólnych wizyt w toalecie już po prostu przywykłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli po prostu trzeba przeczekać ten etap wiszenia na nodze i znudzenia wszystkim po minucie :) Jak będzie trochę starsza, to może też ją zainteresują na dłużej te pędzelki i inne cuda :)

      Usuń
  6. Nie wiem czy miałam tak kochana dziecko, czy jakoś samo tak wyszło, ale nie miałam problemu z malowaniem się w spokoju :)
    Natomiast kiedy chciałam spędzić w łązience więcej czasu przy okazji ją sprzatając to sadzałam młodą w foteliku i brałam ją ze sobą :) Miała ubaw jak matka suszyła włosy robiąc jej wichurę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie dobry pomysł z tym fotelikiem. Mogę wykorzystać stary bujaczek i postawić go koło łazienki. Tylko ciekawe jak długo Izunia w nim wytrzyma? :) Przetestować nie zaszkodzi :)

      Usuń
    2. Dopóki Ty robisz coś Interesującego dla niej, to wytrzyma :)

      Usuń
    3. Dziś rano przetestowałam bujaczek i jestem zaskoczona, że moje dziecię potrafi siedzieć grzecznie przez całe 10 minut! :) Nawet sama się bujała :) Tylko musiałam jej co chwilę dawać coś do zabawy - i tak razem sobie ząbki myłyśmy i razem się czesałyśmy :) Czyli bujaczek jak na razie to najlepszy sposób na szybkie ogarnięcie się rankiem! Zobaczymy tylko, czy jutro też tak będzie :)

      Usuń
  7. Ja makijaż mam na twarzy rzadko :) Kiedy Młoda była mała to nawet się nad nim nie zastanawiałam:) Jednak były inne rzeczy do zrobienia i wtedy dziecię moje w kojcu sobie bezpiecznie siedziało a matka ogarniała co trzeba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię codziennie mieć oczy wytuszowane, bo bez tego wyglądam jak ślepa kura ;) Niestety natura nie obdarzyła mnie ciemnymi długimi rzęsami i bez tuszu wyglądam jakbym w ogóle rzęs nie miała. Biedna ja :) A kojca na dole też używam w ciągu dnia, jak chcę coś szybko ogarnąć, a Iza nie chce mi na to pozwolić :)

      Usuń
  8. To wspólne kiblowanie jest chyba domeną matek - no nie da się zrobić w samotności, bo zawsze coś się doczłapie do łazienki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z uroków macierzyństwa :) Trzeba chyba przywyknąć, bo raczej zamknięcie drzwi na klucz nie wchodzi w grę :)

      Usuń
  9. Wszytsko jeszcze (daj Bóg) przede mną, jednak usmiałam się z tego wpisu, bo wszystko to sobie wizualizowałam :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na żywo to dopiero będziesz się śmiała! :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Moj Mąż siedzi przed wyjściem do pracy w łazience godzinę...Tak się chłopina stylizuje, że szok...To ja na toalecie spędzam pięć minut, wliczając prysznic...Mam już praktykę:)Moje starsze dzieci zwykle wsadzałam do wanny, ale gdybym im dała szampon...o zgrozo, bankowo by go wypiły (o tym, żeby go otworzyły to nawet się nie waham!). Nie łatwy jest los Matek, nie łatwy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie z czasem też nabiorę praktyki i coraz szybciej będę się uwijać pośród tego huraganu :) A widać, że równowaga w rodzinie być musi - jak kobieta krótko, to facet długo ;)

      Usuń
  11. Ja daje to co pod ręką, łazienkowe gadżety i na chwile pomaga. A ostatnio mam hit, takie gumowe małe przyssawki w kształcie rybek co się je do kąpieli przysysa na ścianki wanny. Przyklejam mu je po całej łazience na ścianach w różnych miejscach, a Syn chodzi i zbiera :) Ja miedzy czasie się czeszę i myje zęby, jak pozbiera to jedną ręką rozkładam je znowu i tak w kółko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie jak dzieciak się uprze na jedną rzecz, to tylko ta rzecz go zajmie na dłużej - pod warunkiem, że ciągle będzie robił w kółko to samo :) Moja Iza - po zrobieniu bałaganu na podłodze - stwierdza, że już nie ma czego więcej rozrzucać, więc zajmuje się czymś innym, ale na krótko. I dziś odkryłam, że jak posprzątam, to ona nagle znów jest zainteresowana robieniem bałaganu :) Więc w sumie można się tak bawić w kółko przez pół dnia - ona bałagani, ja sprzątam, ona bałagani, ja sprzatam itd. Tylko ciekawe komu by się to najpierw znudziło? Przypuszczam że mamusi! :)

      Usuń
  12. Moja uwielbia się przyglądać jak się maluję. :D A jak jej się znudzi majstruje przy pralce i próbuje się do niej zmieścić. :D Ps. Jak Izunia słodko wpatrzona w Ciebie na tej fotce. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie kochane te nasze córcie, prawda? Pewnie też chciałyby się już malować jak mamusia! :) Choć moja to na razie raczej by zjadła kosmetyki niż się malowała ;) A Blanka zmieściła się do tej pralki? Iza na razie zmywarkę rozpracowuje :)

      Usuń
  13. Mamy są zdecydowanie wielozadaniowe, macierzyństwo powinno się wpisywać w cv ;)

    OdpowiedzUsuń

Polub mnie na Facebooku

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *