7 kroków do pierwszego kroku
30.6.16Ostatnio Izunia opowiedziała Wam o tym, jak pięknie już sama chodzi. Mały urwisek uprzedził mnie zanim zdążyłam Wam opowiedzieć o jej pierwszym kroczku. Nie sądziłam chyba, że w przeciągu 2 tygodni od tego 1-szego kroku będzie już biegać jak torpeda! No to teraz posłuchajcie mojej wersji w kwestii chodzenia, w trochę inny sposób :)
A to było tak:
Już dobrze wiecie, że wreszcie się doczekaliśmy - tego pierwszego kroczku, a co za tym idzie - chodzenia. Izunia nareszcie zdecydowała się nam to pokazać. Długo na to czekaliśmy! A zobaczcie jak długo :)
Dawno dawno temu była sobie maleńka dziewczynka zwana Izabellą. Nie umiała mówić, chodzić, a nawet siedzieć. Ale za to głośne krzyki miała opanowane do perfekcji! Ciągle tylko leżała i spała. No i jeszcze jadła i ... wiadomo co :)
Aż tu nagle pewnego dnia...
Aż tu nagle pewnego dnia...
Krok 1 - turlać się nauczyła
Jak przez mgłę pamiętam czasy, gdy leżała sobie spokojnie na macie i wpatrywała się z ciekawością w wiszące zabawki. Jedyne co wtedy umiała, to pacać te zabawki rączkami czy nóżkami. Więc nie trzeba było się martwić, że jak na chwilę odwrócisz wzrok, dzieciak będzie na drugim końcu pokoju. Aż tu nagle Izka zaczęła kiwać się na boki i bach na boczek, bach na brzuszek, i na drugi boczek, i na plecki znowu! Tak jej się spodobało turlanie, że co chwilę z maty spadała i trzeba było większej maty szukać :)
Krok 2 - raczkować się nauczyła
A potem zaczęło się inne szaleństwo! Izka odkryła, że oprócz turlania, można też przemieszczać się w inny sposób. Najpierw było to takie krótkie czołganie po macie, aby dosięgnąć ulubioną biedronkę czy grającą krówkę, podstępnie położoną daleko przez złośliwą matkę :) A z czasem zaczęła podnosić swoją małą pupcię i prostować nogi, aż zaczęła raczkować na czworaka. No i wtedy już nie można było spuścić wzroku z ruchliwego urwisa! Raczkowała coraz więcej i dalej, wszędzie jej było pełno, bo pędziła jak lokomotywa! Już sobie rodzice w spokoju nie posiedzieli - trzeba było gonić i łapać :)
A potem zaczęło się inne szaleństwo! Izka odkryła, że oprócz turlania, można też przemieszczać się w inny sposób. Najpierw było to takie krótkie czołganie po macie, aby dosięgnąć ulubioną biedronkę czy grającą krówkę, podstępnie położoną daleko przez złośliwą matkę :) A z czasem zaczęła podnosić swoją małą pupcię i prostować nogi, aż zaczęła raczkować na czworaka. No i wtedy już nie można było spuścić wzroku z ruchliwego urwisa! Raczkowała coraz więcej i dalej, wszędzie jej było pełno, bo pędziła jak lokomotywa! Już sobie rodzice w spokoju nie posiedzieli - trzeba było gonić i łapać :)
Podczas nauki raczkowania nabyła też kolejną umiejętność - siadanie. Pierwszy raz usiadła sama w kołysce - patrzę, a ona sobie siedzi! I już nie było spokojnego leżenia - kołyska musiała iść w odstawkę, bo już nie była bezpiecznym miejscem. Fajnie było patrzeć, jak ten malutki człowieczek siłuje się ze sobą, próbując usiąść. Czasem mamusia pomogła się podciągnąć :)
Nie trzeba było długo czekać, aż z pozycji siedzącej zrobi się stojąca. Bardzo dobrze pamiętam, gdy pierwszy raz sama wstała, choć to było przecież wieki temu! Na początku podtrzymywała się szczebelków łóżeczka. I już wtedy zaczęło się kukanie i podglądanie, co też mama robi. Zobaczcie tutaj (post "Sama wstałam!"), jak wspominam to ważne wydarzenie. Ciągle już wstawała - czy to przy wysokich zabawkach, czy to przy kanapie, czy to przy naszych nogach, próbując się wdrapać. Ale najbardziej lubiła stać przy oknie i wypatrywać tatusia, wracającego z pracy.
Skoro już wstała raz i drugi, to teraz przyszedł czas na nowe wyzwania! Uwaga ściany, kosze, wszelkie meble, półki i wszystko na nich - Iza się zbliża!! Zaczęło się interesowanie tym, co w środku tych szafek, a że dostęp teraz był łatwiejszy, bo na wysokości małych rączek, to nic tylko otwierać, wyciągać i robić porządki po swojemu :) Zwiedzanie domu i ogródka z pozycji stojącej stało się o wiele ciekawsze. Izka wędrowała gdzie ją tylko nogi i ręce poniosły, tam gdzie była jakakolwiek podpórka :) A mama za nią z rękoma gotowymi do łapania.
Krok 6 - stać bez trzymanki się nauczyła
Po długim czasie człapania przy meblach zdecydowała się na kolejny krok :) Puściła się małymi rączkami i stała sobie sama. Najpierw przez kilka sekund, a potem coraz dłużej, coraz dłużej, by wreszcie całkiem sama wstać z podłogi, nie trzymając się niczego. To teraz zostało już nam tylko czekanie na chodzenie. A na razie chodziła trzymając się mocno za rączki mamusi czy tatusia.
Krok 7 - i wreszcie chodzić sama się nauczyła :)
Trochę nas urwisek zmylił, bo dość długo bała się chodzić sama i ręki puszczać nie chciała. Aż tu nagle, gdy rączkę jej puściłam, ona zamiast klapnąć jak do tej pory na pupkę, kroczkiem pierwszym nas zaskoczyła. A raczej kilkoma kroczkami, bo na jednym nie poprzestała. I było człap, człap, człap i łap mamo, łap! Ale byłam z niej dumna! Gdy zobaczyłam jak sama idzie, to miałam uśmiech od ucha do ucha. Takie samo zaskoczenie było ostatnio, gdy nagle ni stąd ni zawąd sama chodzić zaczęła i to nie tylko kilka kroków, ale po całym domu tam i z powrotem - i to z prędkością taką, że starej matce nogi się plątały, gdy dogonić dziecię swe chciała. Tak się nie mogłam doczekać tego chodzenia, to teraz mam :) No w sumie Izunia mi oznajmiła, że lato jest i trzeba o figurę dbać, więc trochę więcej ruchu przyda się moim starym kościom :) I teraz biedna mateczka za dzieckiem swym zapieprzać musi! Ale fajnie jest (no zobaczymy co powiem za jakiś czas, gdy się nabiegam więcej niż przez te kilka tygodni, co nie? :)
A tutaj zobaczcie, jak Izunia opowiada o swoich pierwszych krokach - post "A ja już sama chodzę!"
A jak Wy wspominacie drogę Waszych maluchów do samodzielnego chodzenia i ich pierwsze kroki? Czy tęsknicie nieraz za czasami, gdy dziecię leżało tylko grzecznie w łóżeczku i nie trzeba było tak za nim gonić? My właśnie wkroczyliśmy na nową ścieżkę! Z pewnością będzie ciekawie!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo się cieszę, że przeczytałaś/przeczytałeś mój post (do końca :). Mam nadzieję, że Ci się podobał. Długo nad nim pracowałam, więc będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz poświęcić jeszcze chwilkę czasu i napiszesz tu coś od siebie. Będę wdzięczna za komentarz, polubienie na Facebooku czy udostępnienie tego posta Twoim znajomym. Mam nadzieję, że wpadniesz do mnie jeszcze :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
10 komentarze
To strasznie wzruszające, jak patrzy się na postępy swojego dziecka. Na początku takie maleńkie, a potem....chodzi, radzi sobie coraz lepiej samo...:)
OdpowiedzUsuńJa się już wzruszyłam szukając zdjęć do tego posta! Bo tyle pięknych wspomnień i po zdjęciach najlepiej widać, jak ten czas zleciał i jaka ona już duża!
UsuńPamiętam to doskonale. Marzyłam o tym, żeby moje dziecko zrobiło się w końcu mobilne, żebym mogła oderwać się od podłogi i móc więcej. Przyznam, że byłam w szoku - w życiu się tyle nie nabiegałam, co wtedy. Dziecko zyskało nieograniczony dostęp do psa, więc trzeba było ciągle mieć ją na oku :)
OdpowiedzUsuńTeraz biegam za nią, ale podoba mi się to bardziej niż gdy klęczałam na podłodze z rękoma gotowymi do złapania jej w każdej chwili. I na spacer można już bez wózka wyjść :) Na razie same plusy widzę. Zobaczymy za jakiś czas! :D
UsuńBardzo fajne podsumowanie, choć przyznam szczerze, że mając przed oczami takie cudowne zdjęcia małej modelki dość trudno było mi skupić się na tekście ;) Ja za mniej mobilnymi czasami raczej nie tęsknię, bo i tak musiałam Bąbla wszędzie ze sobą taszczyć - a teraz przynajmniej sam podejdzie, i mój kręgosłup jest mu za to bardzo wdzięczny ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie - teraz już nie trzeba tak często dźwigać - jak się zmęczy bieganiem, to wystarczy rękę podać i za rączkę chodzić :) Niech wreszcie plecy odpoczną!
UsuńU nas też troszkę trwało przejście ze stania bez trzymanki i biegania "od punktu A do punktu B" do samodzielnego chodzenia. Maluchowi się nie śpieszyło. Poszedł chwilę przed ukończeniem 14 miesięcy. Ale za to od razu zaczął biegac jak torpeda ! :)
OdpowiedzUsuńJak im się nie śpieszy, to potem od razu biegać zaczynają! :) A co będą chodzić powoli, jak bieganie fajniejsze, co nie? :D
UsuńAż sobie przypomniałam jak mój przechodził te wszystkie etapy. Wyruszyłam się...
OdpowiedzUsuńFajnie czasem tak sobie powspominać :)
Usuń