Gdy paliwa brak...
23.6.16U mnie zawsze coś się musi dziać!!! Kilka dni temu zdarzyła mi się zabawna sytuacja - teraz się z tego śmieję, ale wtedy nie było mi do śmiechu i nawet posypały się pewne "piękne" słówka :) Otóż spiesząc się na egzamin z angielskiego, jadę sobie autem, a tu nagle auto kaput i ani ruszy!
No paliwa mi zabrakło!!! Pewnie pomyślicie, że taka ze mnie blondynka, że
paliwa nie nalała :) No i macie rację! Ale to wina raczej mojego autka i
zepsutego wskaźnika paliwa, który naprawiam już od miesięcy. Ciągle pokazuje, że
nie ma paliwa, więc zawsze wlewałam na zapas, żeby nie skończyć właśnie jak
owego dnia na środku drogi gdzieś na zadupiu. Ale byliśmy w Polsce i przez te 2
tygodnie jakoś zapomniałam o tej małej usterce w moich czterech kółkach. No i mam!
Więc siedzę sobie w tym aucie i sypią się niecenzuralne słówka, bo zakręt
tuż za mną i w każdej chwili ktoś może mi się w zad wpakować. Dzwonię do męża
po ratunek, bo akurat - całe szczęście - za daleko od domu nie odjechałam. Już
pominę fakt, że najpierw telefon się powiesił, a mąż dopiero za 3-cim razem
odebrał (do pełni "szczęścia" brakowałoby tylko rozładowanego
telefonu albo braku kasy na koncie :) Szczęście w nieszczęściu, że droga niezbyt
ruchliwa na tym naszym zadupiu i tylko jeden samochód jechał, ale z
naprzeciwka. I oczywiście widząc blondynę za kółkiem, rozłożoną na środku drogi,
zatrzymali się mili panowie, pytając czy jakoś pomóc. Irlandczycy w ogóle tacy
mili i pomocni zawsze - za to tak lubię ten kraj :) Ale właśnie przybył mój
mąż-wybawca z kanisterkiem, bo akurat posiadał taki z odrobiną paliwa. Szybko
wlał, ale od razu zaznaczył, że do miasta mogę na tym nie dojechać, więc trzeba
było jeszcze na stację zajechać.
Na egzamin się spóźniłam, ale i tak na mnie poczekali. Tyle emocji dało mi
takiego kopa, że prawie na stówę zaliczyłam :) Co za dzień! To tak, żeby
ciekawiej było!
A Wam zdarzyła się podobna sytuacja? U mnie taka po raz pierwszy! Choć moje autko już wiele razy dało mi nieźle popalić - pisałam o tym na początku tego roku (post - Czasem mam dość!!!), jakbyście byli ciekawi :) Chyba muszę wreszcie to auto naprawić
albo kupić inne, większe, gdzie cały wózek do bagażnika wejdzie. Jakie auta
polecacie dla matki z dzieckiem? Tak żeby jeszcze oprócz wózka coś innego też
weszło? :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo się cieszę, że przeczytałaś/przeczytałeś mój post (do końca :). Mam nadzieję, że Ci się podobał. Długo nad nim pracowałam, więc będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz poświęcić jeszcze chwilkę czasu i napiszesz tu coś od siebie. Będę wdzięczna za komentarz, polubienie na Facebooku czy udostępnienie tego posta Twoim znajomym. Mam nadzieję, że wpadniesz do mnie jeszcze :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
12 komentarze
Z autem takich przygód nie miałam, ale to dlatego, że prawko dopiero w trakcie robienia xD Ale ciekawie, ciekawie xD
OdpowiedzUsuńTo wszystko jeszcze przed Tobą! :) Choć nie życzę Ci takich sytuacji!
UsuńJa nie mam prawa jazdy :))))
OdpowiedzUsuńTo jeden problem masz z głowy :) Bo z samochodami to same problemy :D
UsuńTeż zaliczyłam kiedyś taką przygodę:) Mąż wyjechał, a mnie zostawił z autem zastępczym, bo nasze było w naprawie. Okazało się, że wskaźnik paliwa w aucie zastępczym był zepsuty i też stanęłam w szczerym polu z trojką dzieci w aucie, w tym z parotygodniowym niemowlakiem:) Dobrze, że istnieją telefony komórkowe! 40 lat temu dopiero bym miała przygodę
OdpowiedzUsuńNo z dziećmi w środku to już jest ekstremalna sytuacja - szczególnie z trójką! Dobrze że ja sama jechałam, bo Izka by od razu krzyczała, że stoimy dłużej niż 10 sekund! :)
UsuńOczywiście, że się zdarzyło :) Zaznaczę tylko, że w drodze do pracy, we Wrocławiu - środek ulicy, moje kaputnięte auto i ja! :D No i śmiech pana, który mnie sturlał na bok ;)
OdpowiedzUsuńZawsze się zdarza, gdy się człowiek gdzieś spieszy, co nie? Nigdy, gdy się wraca! :)
UsuńJa nadal nie mam prawa jazdy, bo jestem straszną panikarą i obawiam się, że za kierownicą stres już zupełnie by mnie zeżarł. Dobrze, że mogłaś liczyć na swojego męża-wybawcę :) A z aut dla rodzinki z dzieckiem zdecydowanie polecam jakiś model kombi - bo i miejsca więcej, i komfort jazdy zupełnie inny :)
OdpowiedzUsuńTylko wielkie auta jakoś mnie przerażają - chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do takich małych i krótkich, którymi wszędzie się wepchnę! No ale do wszystkiego można przywyknąć - tylko trzeba spróbować :)
UsuńAle historia! W sumie to dobrze że paliwa Ci brakło, mi brakło hamulca. Dzięki Bogu jechałam wtedy bardzo wolno bo z daleka widziałam że korek się tworzy. Ale co za uczucie, naciskasz pedał hamulca a tu nic 😁
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście już wolę brak paliwa niż brak hamulca!! Wtedy to dopiero ma się stresa, co nie?
Usuń