Od trzeciego wejrzenia, czyli historia jednej miłości

29.7.16


Ona i On. Poznali się wiele lat temu na weselu Jej kuzynki. Ona była pierwszą druhną, On drugim drużbą. Jej drużba był jakiś dziwny, bardzo nietowarzyski, z nikim nie gadał, nie tańczył, zmył się z wesela jeszcze przed północą, nawet się nie żegnając. No tak - Ona nigdy szczęścia do facetów nie miała, więc tak musiało być. On - miły człowiek - zajął się więc dwoma druhnami. Tańczył z Nią, rozmawiał, ale nic między nimi nie zaiskrzyło.

Ich drogi jeszcze wielokrotnie się przecinały, choć nie byli tego świadomi. Mieszkali zaledwie 5 km od siebie i obracali się w tym samym towarzystwie. Jej kuzynka miała męża - On był Jego sąsiadem. Tak blisko, ale nigdy razem. Tak blisko, ale zawsze osobno. Ona - nieśmiała - rzuciła się w wir internetowych randek. Ale żaden nie skradł jej serca. On - wyjechał za granicę. Podobnie jak Jej kuzynka z mężem - gdzie zamieszkali razem.

Po kilku latach Ona miała dość tych niespełnionych marzeń o wielkiej miłości. Pojechała odwiedzić kuzynkę na Zielonej Wyspie, żeby odpocząć od poszukiwań. I wtedy miłość Ją dopadła. Tak niespodziewanie jak śnieg w maju.

Na początku nic na to nie wskazywało. On powitał Ją słowami "Cześć koleżanko" i rzucił się w wir swoich zajęć. Ona przebywała z dawno nie widzianą kuzynką. I tak by minął Jej cały urlopik, bez żadnych wzlotów i iskier - gdyby nie pewna noc! Chyba coś w irlandzkim powietrzu wisiało, że ani Jej ani Jemu spać się tej nocy nie chciało. Rozmawiali na milion tematów i ani się spostrzegli, a tu ranek ich zastał. I kolejna noc znów cała przegadana. Tematy się nie kończyły.

Miłość dorwała Ich trzeciej przegadanej nocy, gdy nagle bić się poduszkami jak małe dzieci zaczęli i zrobiło się duszno, gorąco, płomiennie. Zmachani bitwą, na kanapie usiedli i odpoczywali. Wtem On nieśmiało Ją objął, przytulił, Ona położyła głowę na Jego ramieniu. Nagle poczuła Jego gorący oddech we włosach. Aż ciarki Jej przeszły. Nigdy tak się nie czuła! Tak wspaniale, podniecająco! Chyba oboje bali się poruszyć, by nie psuć tej chwili. Ale równocześnie chcieli czegoś więcej. Czas chyba zwolnił i słychać było tylko wskazówki zegara i Ich przyśpieszone bicia serc. Nagle Ona uniosła głowę i spojrzała Mu w oczy... I stało się! Motylki w brzuchu fruwały jak szalone, gdy Jego usta nareszcie odnalazły Jej! Leżeli tak do rana, przytulając się i nie chcąc się rozstawać.

Nad ranem poszli spać - każde grzecznie do swojego pokoiku :) A gdy wstali później, było dziwnie - On nie zwracał na Nią uwagi, Ona - zraniona - też starała się na Niego nie patrzeć (choć nieposłuszne oczęta ciągle wodziły za Nim wzrokiem). Oboje udawali, że nic się nie wydarzyło. A może to był tylko sen??? Przez cały dzień nie mieli okazji, by być sam na sam, bo ciągle kręcili się tam współlokatorzy. Ona jeść nie mogła z nerwów i zbyt wielu myśli w głowie.

Wreszcie nadszedł wieczór i jak na złość, wszyscy długo siedzieli w salonie. A On zasnął na kanapie. Współlokatorzy poszli w końcu spać, a Ona poszła do łazienki. Stojąc później na korytarzu, zawahała się - czy dać sobie spokój, zapomnieć o tym wszystkim i iść spać, czy może wrócić do salonu, obudzić śpiocha i porozmawiać o tym, co się stało? A że była z Niej nieśmiała osóbka, myśli w Jej głowie toczyły wielką bitwę - "cicha woda" kontra "brzegi rwie". Taka mała decyzja, a mogła zaważyć na całym Jej życiu! 

Co by było gdyby ta drzemiąca w Niej dzika rzeka wygrała z tą cichą wodą?

Zapewne wróciłaby do salonu, a On może by już nie spał i czekałby tam na Nią. Może staliby naprzeciwko siebie, zerkając na siebie i nie wiedząc, jak zacząć rozmowę. A Ona marzyłaby tylko o tym, by On chwycił Ją znów w ramiona, przytulił i pocałował! O takie tam zwykłe babskie marzenia! Może by wreszcie usiedli i rozmawiać zaczęli. I Ona dowiedziałaby się, dlaczego On był taki obojętny przez cały dzień - gdyż nie wiedział, co o tym myśleć, bo Ona miała wyjechać za kilka dni. Może po wyjaśnieniu wszystkiego znów by Ją nieśmiało przytulił, Jego palce wplotłyby się w Jej palce, Jego oddech w Jej włosach, a Jego usta na Jej ustach. I już byłoby dobrze. Znów poczuliby się szczęśliwi, a co byłoby dalej - o tym postanowiliby na razie nie myśleć. "Co będzie, to będzie" - powiedziałaby Ona i wtuliłaby się do Niego.

Może kolejne dni minęłyby Im na ukradkowych, tęsknych spojrzeniach w ciągu dnia i nocach pełnych gorących pocałunków na pamiętnej kanapie. Coraz trudniej byłoby się rozstawać nad rankiem. W końcu nadszedłby dzień pożegnania - On miałby jechać do pracy, a Ona później na lotnisko. Może po ostatnim pocałunku patrzyłaby przez drzwi, jak On idzie do auta, oglądając się co chwilę za siebie. Miałaby łzy w oczach, nie wiedząc kiedy znów go zobaczy. Tyle myśli krążyłoby Jej w głowie, że w drodze na lotnisko by nie wytrzymała i opowiedziałaby (prawie) wszystko kuzynce. A kuzynka może by odpowiedziała, że czuła, że coś się dzieje, bo oboje dziwnie się zachowywali :)

Powrót do Polski upłynąłby Jej na marzeniach o Nim i o wspólnym życiu (tak, tak, Jej myśli zawsze wybiegały tak daleko w przyszłość, zanim jeszcze serce by zrozumiało, co się dzieje :) Ona jeszcze nigdy by się tak nie czuła - taka szczęśliwa, pełna nadziei, a z drugiej strony taka smutna i stęskniona, podskakująca na dźwięk każdego smsa, z niecierpliwością wyczekująca telefonu i Jego głosu w słuchawce. Czyżby to miała być miłość? Ona jeszcze by tego nie rozgryzła, ale wkrótce miałaby się dowiedzieć, co to za szalone uczucie Ją opętało!

Może po kilku tygodniach On pojawiłby się niespodziewanie pod Jej drzwiami. Wpadłby na kilka dni, żeby Ją zobaczyć. Ostatniego wieczora tuliliby się w samochodzie i znów po Jej policzkach popłynęłyby łzy. Może wtedy pierwszy raz powiedziałby do Niej "Kochanie" (tak, tak, dziewczyna zawsze pamięta takie rzeczy :) Ich związek wszedłby na wyższy poziom - od "Koleżanki", poprzez Imię, aż do "Kochanie" - choć wtedy jeszcze żadne wyznania miłosne by nie padły.

A może miesiąc później, gdy Ona znów by do Irlandii przyjechała - i już nie do kuzynki - On czekałby na lotnisku z kwiatami, a wieczorem usłyszałaby te dwa piękne słowa, które każda kobieta tak słyszeć lubi - "Kocham Cię". Ale Ona nic by nie odpowiedziała, bo nadal nie wiedziałaby, co czuje. Dotarłoby to do Niej dopiero ostatniej nocy przed wyjazdem, gdy zdałaby sobie sprawę, że już nie chce się z Nim nigdy rozstawać, chce zasypiać przy Nim i budzić się co rano przy Jego boku, chce z Nim być już na zawsze. Także z Jej ust padłoby wtedy "Kocham Cię" - po raz pierwszy kogoś by tak pokochała i po raz pierwszy by te słowa wypowiedziała.

Zakochana do Polski by wróciła i znów straszliwie by tęskniła. Może co jakiś czas by się odwiedzali, a codziennie by dzwonili i smsowali. Ale większość czasu samotnie by spędzali - On tęskniąc w Irlandii, a Ona w Polsce. Ciężko byłoby czasami i nieraz Ona chciałaby to wszystko rzucić, żeby już nie czuć się tak samotnie. Tak minęłoby może z półtora roku. Zaczęliby myśleć nad rozwiązaniem, bo już dłużej nie chcieliby tak żyć - razem, a jednak osobno.

Może by wyjechali na wakacje do Włoch, i tam - na moście zakochanych w Rzymie, po przypięciu kłódki do łańcucha i wyrzuceniu kluczyka do rzeki, On powiedziałby, że chce spędzić z Nią resztę życia, po czym dałby Jej pierścionek. Jej ze wzruszenia mowę by odjęło i ręce by się trzęsły (bo to bardzo emocjonalna babeczka jest), ale długo nie kazałaby Mu czekać na odpowiedź, bo już się oboje długo na siebie naczekali. Wystarczyłoby już tego czekania! Z błyszczącym pierścionkiem na palcu po Rzymie by chodziła, dumnie prezentując go do zdjęć. Zakochani, zaręczeni, w Wiecznym Mieście - czego więcej byłoby trzeba do pełni szczęścia?

Ale do rzeczywistości kiedyś trzeba by było wrócić. I zdecydować wreszcie, co dalej, albo raczej - gdzie dalej? W końcu podjęliby decyzję - i Ona rzuciłaby wszystko w Polsce i wyjechałaby do Irlandii, do Niego. Byłby już koniec z rozstaniami i rozłąką! Może zamieszkaliby razem i ślub by planowali. Ona by pracę znalazła - może to nie byłby szczyt Jej marzeń, ale przynajmniej zasypiałaby i budziłaby się przy boku swojego ukochanego mężczyzny, więc ziściłoby się Jej inne, większe marzenie.

Może rok później przed ołtarzem by stanęli, przyrzekając sobie miłość i wierność do końca swoich dni. Tuż po przysiędze od księdza może by usłyszeli "Klamka zapadła" - i od razu stres i nerwy by wyparowały. A zaraz potem zabawny ksiądz może dodałby "No to buziak i wracać na miejsca" - a Oni popatrzyliby na siebie zaskoczeni, ale księdza z radością by posłuchali i buziaka sobie gorącego dali - pierwszy raz jako mąż i żona - jak na amerykańskich filmach. Może potem na najwspanialszym przyjęciu weselnym by się bawili, bo na swoim własnym, a zachwyceni goście szaleliby do białego rana.

I może właśnie w tej chwili mijałoby dokładnie 5 lat od tego dnia. Pięknego dnia pomimo deszczu. Najpiękniejszego, wymarzonego, tyle lat wyczekiwanego. Całe 5 lat wspólnej drogi jako mąż i żona! I trudno byłoby uwierzyć, że to już 5 lat minęło, bo wydawać by się mogło, jakby ten dzień był zaledwie wczoraj!

***
************

A może by...,  a może by...,  a może by.....

A gdyby tak wykreślić te wszystkie "może" i "-by"? Gdyby to wszystko wydarzyło się naprawdę? Czyż Ona nie byłaby wówczas najszczęśliwszą kobietą na świecie, idąc przez życie z mężczyzną swoich marzeń???

************
***

Obudziła się nagle i pomyślała, jakiż to przepiękny sen miała! Po chwili spojrzała w prawo, na śpiącego obok mężczyznę i uśmiechnęła się radośnie, uświadamiając sobie, że to nie był tylko sen, że to nie było tylko "może" i "co by było gdyby" - to było Jej życie - Jej całkowicie realne życie - a raczej ICH życie - a ten najwspanialszy mężczyzna leżał właśnie tuż obok. I codziennie dziękuje losowi i Temu na Górze, że tej nocy, wiele lat temu w Irlandii, wybrała jednak tę dziką rzekę i wróciła do salonu, aby walczyć o to, by ten pocałunek coś znaczył i by zapoczątkował coś wspaniałego.

A co by było gdyby postąpiła inaczej, gdyby zapomniała o wydarzeniach tamtej nocy i wróciła do Polski jakby nic się nigdy nie wydarzyło? Pewnie nadal mieszkałaby w Polsce, może wciąż samotna, bezskutecznie próbując poczuć się znowu jak wtedy przy Nim. Niektórzy chcieliby cofnąć się w czasie, by coś zmienić. Ona nieraz chciałaby cofnąć czas, ale nie po to, by coś zmienić, ale by przeżyć to wszystko raz jeszcze!


**                **
********     ********
*********************
*****************
*********
**





*** 
*************
*********************
                                                                                                                
Wszystkiego najlepszego z okazji naszej 5-tej rocznicy ślubu Kochanie!!! 
Kocham Cię mój W. i dziękuję za to, że jesteś przy mnie i że ja przy Tobie mogę być sobą. Dziękuję Ci za tyle lat wspólnych śmiechów-chichów, wspólnych podróży i wspólnych radosnych chwil. Dziękuję za to, że mnie pocieszasz w ciężkie dni i rozweselasz, gdy jestem smutna. Że jesteś moim przyjacielem i takim wspaniałym mężem, tatusiem i kucharzem - i to lepszym niż ja! Że znosisz moje humory, narzekania i spalone kotlety. Dziękuję Ci, że pocałowałeś mnie wtedy i że odważyłeś się wyruszyć ze mną w tę długą wspólną podróż zwaną Małżeństwem, choć wiedziałeś, że czasem będzie to wyboista droga! I że wytrzymałeś ze mną te 5 lat! Mam nadzieję, że wytrzymasz jeszcze conajmniej z 50! 
Dasz radę z taką nieidealną żonką? :)

*********************
************
***





---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Bardzo się cieszę, że przeczytałaś/przeczytałeś moją historię (i to do końca :) 
Długo nad nią pracowałam, bo oparta jest na faktach, więc trzeba było pamięć nieco odświeżyć. 
Teraz mam dla Ciebie zabawę - przeczytaj jeszcze raz, wykreślając słowa "może" i "-by" :) 
Która wersja bardziej Ci się podoba? :D

***

Miłego dnia życzę i - mam nadzieję - do następnego razu!
A ja uciekam świętować z mężusiem :D

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

You Might Also Like

15 komentarze

  1. Cuuuudownie!!!!!!!! Wszystkiego najlepszego kochani :) Dobrze , że Ona byla jednak odważna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! :D Też się baaaardzo cieszę, że Ona się jednak odważyła :) Wyszło Jej to na dobre! A i On nie narzeka :)

      Usuń
    2. Biada mu, gdyby narzekał :))))))

      Usuń
    3. No a jak! W końcu sam sobie wybrał taki los ;D

      Usuń
  2. o rany, jaka PIĘKNA historia :) wszystkkiego dobrego i dłuuuugich , wspólnych lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Najpiękniejsze historie tworzy samo życie! :)

      Usuń
  3. Przepiękna historia. Jak z bajki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem rzeczywiście jest jak w bajce :D Przynajmniej na razie jest happy end!

      Usuń
  4. Przepięknie! Życzę samych cudownych kolejnych okrągłych rocznic. Piękna miłość, aż się wyruszyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Sama się wzruszyłam, gdy te wspomnienia wszystkie wróciły! Jutro świętujemy cały dzień! :D

      Usuń
  5. Jadziu i Jadzi Mężu, najserdeczniejsze życzenia!
    Życzę Wam tyle szczęścia, ile jesteście w stanie unieść, a wierzę, że całkiem sporo ;)
    Wzruszyłam się, czytając tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale się miło czytało ten fragment Waszej historii miłosnej. Oj, Jadzia Ty jesteś taka prawdziwa dziewczyna, że czuję się, jakbym teraz z Tobą na kawie była. :D Wszystkiego najlepszego dla Was! ;) My w tym roku też 5 rocznice będziemy mieli. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smaczna ta nasza kawka była :D Może kiedyś uda się na żywo...
      Dzięki za życzenia Natalio :) Też tak szybko zleciało Ci te 5 lat?

      Usuń

Polub mnie na Facebooku

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *