To już rok w Limerick!
19.9.16
Właśnie mija rok od naszej przeprowadzki do Limerick! To może powinnam zmienić nazwę bloga na "Stara w wielkim mieście", bo taka nowa to już tutaj nie jestem ;) Ten rok spędzony tutaj przyniósł mi wiele pozytywnych zmian. Ale zanim do tego doszło, trzeba było stare miejsca pożegnać. Zapraszam Was w sentymentalną podróż w przeszłość :)
Sierpień 2015
Mąż dostaje z pracy powiadomienie o przeniesieniu w okolice Limerick. No trudno, trzeba się pakować i podążać za małżonkiem w nieznane tereny. Szukamy domków do wynajęcia, ale te tańsze leżą na takich odludziach, że pewnie nawet GPS by się zgubił. A ja chodzę wirtualnie po ulicach Limerick, robiąc rozeznanie, co tam ciekawego się znajduje (czyli: czy jest Debenhams, Penneys i inne przydatne miejsca ;)
Mąż dostaje z pracy powiadomienie o przeniesieniu w okolice Limerick. No trudno, trzeba się pakować i podążać za małżonkiem w nieznane tereny. Szukamy domków do wynajęcia, ale te tańsze leżą na takich odludziach, że pewnie nawet GPS by się zgubił. A ja chodzę wirtualnie po ulicach Limerick, robiąc rozeznanie, co tam ciekawego się znajduje (czyli: czy jest Debenhams, Penneys i inne przydatne miejsca ;)
Koniec sierpnia 2015
Umawiamy się na kilka spotkań, by obejrzeć domki. Wyruszamy do Limerick na 1 dzień. Trasa długa, bo prawie 3 godziny. Pierwsze spotkanie - oglądamy ładny domek na małym, spokojnym osiedlu, kilka km od Limerick. Mam skojarzenia z ulicą Wisteria Lane z "Desperate Housewives" :) Jest duży ogródek, gdzie Izunia mogłaby biegać, jest cicho i bezpiecznie. Facet z agencji mówi, że ma jeszcze kilku oglądających, więc do następnego dnia potrzebuje naszej odpowiedzi. Jedziemy na drugie spotkanie - do Ennis, pół godziny drogi od Limerick. Tamten domek tańszy, ale brzydszy, no i dalej do pracy mężuś by miał. Tym razem facet z agencji mówi nam, że to oni dadzą znać, kogo wybrali. Więc jeśli zdecydowalibyśmy się na tamten domek, a oni by nas nie wybrali, to zostalibyśmy na lodzie.
Wracamy do Limerick i jedziemy oglądać trzeci domek, prawie w centrum miasta. Stoimy już pod nim i czekamy na babkę z agencji, a tu nikogo nie ma. Dzwonimy, a ona przeprasza nas bardzo i wyjaśnia, że rankiem już ktoś wynajął ten dom. No trudno. Jeszcze czwarty został. Znów stoimy pod nim i czekamy, czekamy, dzwonimy, dzwonimy, a tu nic, nikogo nie ma, nikt nie odbiera. No lipa! Wieczór już nadchodzi, a nas czeka jeszcze długa droga do domu. Z czterech domków tylko te 2 udało nam się zobaczyć. Wracamy z dylematem, czy brać co jest, czy szukać dalej. Ale czasu niewiele zostało, bo za kilka dni do Polski lecimy, a po powrocie trzeba już się przeprowadzać. Następnego ranka dzwonimy do agencji i bierzemy pierwszy domek - ten od Wisteria Lane :) W sumie większego wyboru nie mieliśmy, ale dobrze trafiliśmy :)
Umawiamy się na kilka spotkań, by obejrzeć domki. Wyruszamy do Limerick na 1 dzień. Trasa długa, bo prawie 3 godziny. Pierwsze spotkanie - oglądamy ładny domek na małym, spokojnym osiedlu, kilka km od Limerick. Mam skojarzenia z ulicą Wisteria Lane z "Desperate Housewives" :) Jest duży ogródek, gdzie Izunia mogłaby biegać, jest cicho i bezpiecznie. Facet z agencji mówi, że ma jeszcze kilku oglądających, więc do następnego dnia potrzebuje naszej odpowiedzi. Jedziemy na drugie spotkanie - do Ennis, pół godziny drogi od Limerick. Tamten domek tańszy, ale brzydszy, no i dalej do pracy mężuś by miał. Tym razem facet z agencji mówi nam, że to oni dadzą znać, kogo wybrali. Więc jeśli zdecydowalibyśmy się na tamten domek, a oni by nas nie wybrali, to zostalibyśmy na lodzie.
Wracamy do Limerick i jedziemy oglądać trzeci domek, prawie w centrum miasta. Stoimy już pod nim i czekamy na babkę z agencji, a tu nikogo nie ma. Dzwonimy, a ona przeprasza nas bardzo i wyjaśnia, że rankiem już ktoś wynajął ten dom. No trudno. Jeszcze czwarty został. Znów stoimy pod nim i czekamy, czekamy, dzwonimy, dzwonimy, a tu nic, nikogo nie ma, nikt nie odbiera. No lipa! Wieczór już nadchodzi, a nas czeka jeszcze długa droga do domu. Z czterech domków tylko te 2 udało nam się zobaczyć. Wracamy z dylematem, czy brać co jest, czy szukać dalej. Ale czasu niewiele zostało, bo za kilka dni do Polski lecimy, a po powrocie trzeba już się przeprowadzać. Następnego ranka dzwonimy do agencji i bierzemy pierwszy domek - ten od Wisteria Lane :) W sumie większego wyboru nie mieliśmy, ale dobrze trafiliśmy :)
Połowa września 2015
Po powrocie z urlopu w Polsce trzeba było zakasać rękawy i wziąć się za pakowanie i sprzątanie starego mieszkania. To było kilka intensywnych dni, przeciągających się do późnej nocy, bo przez dzień niewiele dało się zrobić. Mąż w pracy, a ja sama z małą. Dobrze chociaż, że wówczas częstsze drzemki miała, bo inaczej nigdy bym się nie spakowała! Jak w takim małym mieszkaniu może się pomieścić tyle rzeczy??? Przez te kilka lat nazbierało się tych dziadów więcej niż sądziliśmy! A sprzątanie wszystkich zakamarków też jest czasochłonne. Jeszcze ostatniego dnia pucowaliśmy łazienkę i kuchnię.
Po powrocie z urlopu w Polsce trzeba było zakasać rękawy i wziąć się za pakowanie i sprzątanie starego mieszkania. To było kilka intensywnych dni, przeciągających się do późnej nocy, bo przez dzień niewiele dało się zrobić. Mąż w pracy, a ja sama z małą. Dobrze chociaż, że wówczas częstsze drzemki miała, bo inaczej nigdy bym się nie spakowała! Jak w takim małym mieszkaniu może się pomieścić tyle rzeczy??? Przez te kilka lat nazbierało się tych dziadów więcej niż sądziliśmy! A sprzątanie wszystkich zakamarków też jest czasochłonne. Jeszcze ostatniego dnia pucowaliśmy łazienkę i kuchnię.
19 września 2015
Dzień przeprowadzki. Od rana tłok, bajzel i zamieszanie. Przyjaciele przyszli z pomocną dłonią (a raczej z 8-mioma pomocnymi dłońmi :) Jedni znosili ciężkie wypchane pudła do samochodów, drudzy z mopem gonili, inni kibel jeszcze szorowali. Jak to fajnie mieć takich przyjaciół! Dziękuję Wam moi drodzy! Tęsknimy za Wami! Pośrodku tego całego harmidru nasza mała Izunia, która już nawet nie miała gdzie uciąć sobie drzemki, bo wszystko spakowane. Tylko nosidełko do samochodu jej zostało. Wreszcie wszystko wysprzątane, wyniesione. Mieszkanie opustoszałe. Zostaliśmy tylko my i nasi przyjaciele. Nadszedł czas pożegnania. Znajomy nakręcił nawet filmik, jak wychodzimy wszyscy z mieszkania, zostawiając klucze na stole i zamykając za sobą drzwi - normalnie jak ostatnia scena z "Przyjaciół"! Aż się łezka zakręca w oku na wspomnienie tego naszego momentu!!! ;(( Po uściskach, pożegnaniach, odjechaliśmy w siną dal...
Tego dnia zakończył się pewien rozdział naszego życia. To właśnie tam zaczynaliśmy swoje małżeńskie kroki, tam był nasz pierwszy wspólny dom, tam urodziła się Izunia i dla niej to był pierwszy domek, w którym mieszkała. Tam zostawiliśmy wspaniałych przyjaciół, ale zabraliśmy ze sobą piękne wspomnienia 5-ciu lat.
Wieczór, 19 września 2015
Przyjeżdżamy do Limerick. Nowi sąsiedzi przychodzą, by nas powitać, a ich dzieciaczki zbiegają się z laurkami dla nas, na których pisze "Witajcie na naszym osiedlu" :) Milutko! Te laurki trzymam do dziś, na pamiątkę :)
Rozpoczynamy nowy rozdział naszego życia. Nowi znajomi, nowe wyzwania, różne kursy, założenie bloga, odkrycie co chcę robić w swoim życiu, własny ogródek - to tylko niektóre z tych pozytywnych cech przeprowadzki. Oczywiście na początku trudno było być takim całkiem nowym, ale myślę, że teraz już się tu zaaklimatyzowaliśmy.
Na razie ten nasz nowy rozdział trwa rok, a jak długo jeszcze potrwa? Tego na razie nie wiemy...
Dzień przeprowadzki. Od rana tłok, bajzel i zamieszanie. Przyjaciele przyszli z pomocną dłonią (a raczej z 8-mioma pomocnymi dłońmi :) Jedni znosili ciężkie wypchane pudła do samochodów, drudzy z mopem gonili, inni kibel jeszcze szorowali. Jak to fajnie mieć takich przyjaciół! Dziękuję Wam moi drodzy! Tęsknimy za Wami! Pośrodku tego całego harmidru nasza mała Izunia, która już nawet nie miała gdzie uciąć sobie drzemki, bo wszystko spakowane. Tylko nosidełko do samochodu jej zostało. Wreszcie wszystko wysprzątane, wyniesione. Mieszkanie opustoszałe. Zostaliśmy tylko my i nasi przyjaciele. Nadszedł czas pożegnania. Znajomy nakręcił nawet filmik, jak wychodzimy wszyscy z mieszkania, zostawiając klucze na stole i zamykając za sobą drzwi - normalnie jak ostatnia scena z "Przyjaciół"! Aż się łezka zakręca w oku na wspomnienie tego naszego momentu!!! ;(( Po uściskach, pożegnaniach, odjechaliśmy w siną dal...
Tego dnia zakończył się pewien rozdział naszego życia. To właśnie tam zaczynaliśmy swoje małżeńskie kroki, tam był nasz pierwszy wspólny dom, tam urodziła się Izunia i dla niej to był pierwszy domek, w którym mieszkała. Tam zostawiliśmy wspaniałych przyjaciół, ale zabraliśmy ze sobą piękne wspomnienia 5-ciu lat.
Wieczór, 19 września 2015
Przyjeżdżamy do Limerick. Nowi sąsiedzi przychodzą, by nas powitać, a ich dzieciaczki zbiegają się z laurkami dla nas, na których pisze "Witajcie na naszym osiedlu" :) Milutko! Te laurki trzymam do dziś, na pamiątkę :)
Rozpoczynamy nowy rozdział naszego życia. Nowi znajomi, nowe wyzwania, różne kursy, założenie bloga, odkrycie co chcę robić w swoim życiu, własny ogródek - to tylko niektóre z tych pozytywnych cech przeprowadzki. Oczywiście na początku trudno było być takim całkiem nowym, ale myślę, że teraz już się tu zaaklimatyzowaliśmy.
Na razie ten nasz nowy rozdział trwa rok, a jak długo jeszcze potrwa? Tego na razie nie wiemy...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo się cieszę, że przeczytałaś/przeczytałeś mój post. Podobała się nasza historia? Podziel się swoją! Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz tu jakiś ślad po sobie. Możesz napisać komentarz, polubić mnie na Facebooku czy udostępnić ten post Twoim znajomym. Mam nadzieję, że wpadniesz do mnie jeszcze :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
14 komentarze
Najbardziej zaskoczyło mnie to ciepłe powitanie ze strony nowych sąsiadów! Takie rzeczy tam na porządku dziennym? Bo u nas w PL raczej nie do pomyślenia - a w każdym razie nieczęsto się zdarza. Fajnie, że jest Wam dobrze w tym nowym miejscu - w końcu przecież "tam dom Twój, gdzie serce Twoje" :)
OdpowiedzUsuńTutaj są bardzo życzliwi ludzie, więc takie zachowania pewnie rzeczywiście są na porządku dziennym :) Ale mimo tego ja też byłam mile zaskoczona! Wiadomo, że nie wszędzie tak jest, ale akurat nam trafiło się fajne sąsiedztwo :)
UsuńTo na pewno wymagało nie lada odwagi, wiązało się z mnóstwem emocji i kupą roboty, ale udało się Wam w tym wszystkim odnaleźć.
OdpowiedzUsuńDzieci z laurkami? Witający sąsiedzi? Jakaś bajka :)
No rzeczywiście brzmi jak bajka, i to nie tylko dla kogoś, kto nie mieszka w Irlandii :) Takie rzeczy to do tej pory tylko na filmach widziałam! To może wtedy jakiś film tu kręcili? ;)
UsuńZwróciłam na to samo uwagę- wręcz niesamowite to powitanie! Kochana to faktycznie jesteś prawie jak "Gotowa na wszystko"- uwielbiam ten serial!
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam :) I jak zobaczyłam to nasze osiedle, od razu przyszedł mi na myśl ten serial - a po tym powitaniu to już całkowicie Wisteria Lane! :) Tylko mam nadzieję, że nikt tu nie trzyma mrocznych sekretów w piwnicy! ;)
UsuńCzytam komentarze i widzę, że nie jestem jedyną, którą zaskoczyło to ciepłe powitanie nowych sąsiadów. Niesamowita sprawa.
OdpowiedzUsuńA i gratuluję! Przetrwania pierwszego roku w nowym miejscu. To prawie jakby pierwsze urodziny :) Więc życzę szczęścia na kolejne lata oby były jeszcze piękniejsze :D Pozdrawiam
Dziękujemy! :D Ale torciku nie było na te nasze 1sze urodzinki tutaj! ;) Jak dotrwamy do 2gich, to strzelimy sobie 2! ;)
UsuńTak naprawdę dopiero przeprowadzka uświadamia nam ile nazbieraliśmy rzeczy, często niepotrzebnych już od dawna :)
OdpowiedzUsuńWtedy jest dobra szansa, by pozbyć się tych niepotrzebnych dziadów. Tylko zwykle czasu nie ma za wiele przy przeprowadzce i ładuje się wszystko jak leci :)
UsuńTo już rok, myślisz że ten rok przeciągnie się w nieskończoność? Czy marzysz czasem o powrocie do Polski?
OdpowiedzUsuńCzasem chce się wracać, a za chwilę już nie. Na razie dobrze nam tutaj, a co będzie za kilka lat, to wielka niewiadoma! W Irlandii mieszkam już 6 lat i za bardzo się przyzwyczaiłam do tutejszego życia i chyba bym się bała powrotu. No zobaczymy co będzie dalej! A póki co czekam na Wasze odwiedziny - jakbyście chcieli darmowego przewodnika po Zielonej Wyspie ;)
UsuńAle tam pięknie!
OdpowiedzUsuńW całej Irlandii jest pięknie... jak świeci słońce :D
Usuń