Gdy do pracy matka wraca
8.9.16
Ale jaki wybór mają
teraz matki tych dzieciaczków, które jeszcze za małe są na żłobek czy
przedszkole, a których mąż pracuje przez cały dzień? I które nie chcą/nie mogą siedzieć ciągle na zasiłkach, bezrobociu, ale chciałyby wspomóc domowy budżet? Bo tutaj w Irlandii, podobnie jak w Polsce, pieniądze niestety nie rosną na drzewach! (a szkoda, bo drzew tu dużo). Mogą więc te matki wrócić do pracy w ciągu dnia
i zatrudniać opiekunkę, bo nie każdy ma to szczęście, że dziadki pod ręką. A
jeśli nie chcą niani, nie stać ich na nianię lub po prostu same chcą przebywać
ze swoim dzieckiem jak najdłużej i same go wychowywać? To kiedy mogą pracować?
Mają takie matki 2 opcje
- albo pracują wieczorami, gdy mąż przejmuje opiekę nad dzieckiem, albo w
weekendy, gdy mąż w domu. Ale żadna z tych opcji idealna nie jest. Jeśli
pracujesz w weekendy, to nie spędzasz tego czasu z całą rodziną, nie
odpoczywasz, nie regenerujesz sił, a czasem nawet zakupów nie masz czasu
zrobić, bo ciągle w pośpiechu, ciągle w biegu i zanim wstaniesz (późno bo
późno, ale to weekend przecież!), już do pracy trzeba lecieć! A o wspólnych
rodzinnych wyjazdach to już możesz sobie pomarzyć! A jeśli tyrasz popołudniami,
wieczorami, to ciągle tylko z mężem się mijasz - i czy wtedy nie masz
przypadkiem dwóch etatów - za dnia matki, a wieczorem pracownika jakiejś firmy? I tylko noc zostaje na psychiczny relaks, bo rano znów od początku. Dla mnie najgorsze jest chyba połączenie tych dwóch opcji - czyli praca w weekendowe
popołudnia aż do nocy. Wszyscy gdzieś jadą, odpoczywają, spędzają rodzinnie
czas, a Ty w tej pracy jak za karę. A jak jeszcze do tego słońce grzeje tak
mocno, to Cię krew zalewa! (bo czemu nie grzało tak wtedy, gdy miałaś te
wszystkie wolne weekendy, co???)
A gdyby tak matka nie
musiała wybierać pomiędzy pracą a macierzyństwem? Pomiędzy potrzebą dorobienia paru groszy a chęcią stałego przebywania ze swoim maluchem? Gdyby tak macierzyństwo było zawodem i matkę traktowanoby jako pracownika na pełny etat
- i ten etat trwałby conajmniej do czasu, aż dziecko pójdzie do przedszkola?
Ach, można sobie tak pomarzyć! Jakby to było fajnie, gdyby za zawód: matka ktoś
nam jeszcze płacił! Bo czemu opiekunka może dostać kasę, a taka matka już nie?
Przecież robią dokładnie to samo, z tym że matka swoim dzieckiem się zajmuje i to 24 godz/dobę.
Tylko kto w takim razie miałby płacić takiej matce? Tatuś? :) Raczej nie! Wiadomo, że takie marzenia są niedorzeczne, ale kto powiedział, że wszystkie marzenia mają być mądre i dające się zrealizować? Czasem dajmy się ponieść fantazji, nawet tej niemądrej i śmiesznej! ;)
W Irlandii urlop
macierzyński trwa tylko pół roku. Powiedzcie mi, która z Was po pół roku
przebywania z upragnionym dzieciątkiem wypatrywała już pracy z wytęsknieniem?
Przecież półroczne dziecko to wciąż mały bobas jest! I chce się jak najdłużej
nim opiekować i z nim przebywać! Wiemy przecież doskonale, jak ten czas
zapieprza i ani się obejrzymy, już nasz maluch do szkoły powędruje! I już nie
cofniemy tych chwil! Właśnie teraz jest czas na to, by być ze swoim dzieckiem.
No chyba że ktoś naprawdę chce do tej pracy wracać i nie czuje przymusu, że musi, że powinien, że wypada. To wtedy macie szczęście mając taką pracę, do której chce się wracać! A może to nie miłość do pracy, tylko chęć wyrwania się z domu, by nie zwariować od ciągłego przebywania z maluchem? U mnie ani wielkiej miłości do mojej pracy nie ma, ani oznak zwariowania (chyba ;) i tym bardziej wielkiej chęci wyrwania się też brak. Chyba jakaś dziwna jestem :) Albo dziecko mam grzeczne! Oczywiście raz na jakiś czas mam ochotę wyrwać się gdzieś w samotności, bez małego towarzysza uczepionego nogi czy ręki. Ale powiedzmy sobie szczerze - gdzie bardziej wypocznę - w pracy czy na zakupach? (chociaż niekiedy te zakupy też bywają męczące! Ehhh! ;)
No chyba że ktoś naprawdę chce do tej pracy wracać i nie czuje przymusu, że musi, że powinien, że wypada. To wtedy macie szczęście mając taką pracę, do której chce się wracać! A może to nie miłość do pracy, tylko chęć wyrwania się z domu, by nie zwariować od ciągłego przebywania z maluchem? U mnie ani wielkiej miłości do mojej pracy nie ma, ani oznak zwariowania (chyba ;) i tym bardziej wielkiej chęci wyrwania się też brak. Chyba jakaś dziwna jestem :) Albo dziecko mam grzeczne! Oczywiście raz na jakiś czas mam ochotę wyrwać się gdzieś w samotności, bez małego towarzysza uczepionego nogi czy ręki. Ale powiedzmy sobie szczerze - gdzie bardziej wypocznę - w pracy czy na zakupach? (chociaż niekiedy te zakupy też bywają męczące! Ehhh! ;)
Niedawno pisałam Wam o
naszym weekendzie, który przez kapryśną irlandzką pogodę nie do końca był taki,
jak chcieliśmy (o tutaj - "Gdy pogoda ma gdzieś nasze plany"). Teraz już się pewnie domyślacie, czemu chcieliśmy tak upchnąć te
wszystkie wycieczki w ten jeden weekend - i to już była moja wina, a raczej tej
pracy, do której wypadało w końcu wrócić. Bo to był mój ostatni wolny weekend,
bo od m-ca tylko w weekendy tyram. Więc żegnajcie rodzinne wyjazdy i wycieczki
:( I jak się robi głównie na popołudniowe zmiany, to jakoś tak cały dzień zmarnowany! Żaden ze mnie ranny ptaszek, lubię sobie długo poleżeć z rana, ale jeśli chodzi o pracę, to bym wolała nawet na 5 rano jechać i jak najszybciej to odbębnić i mieć z głowy, a potem całe popołudnie wolne. Bo w przeciwnym razie zwlekasz się nieśpiesznie z łóżka i odliczasz tylko, ile jeszcze godzin Ci zostało do rozpoczęcia pracy, a tych godzin tak mało, że zanim śniadanie zjesz, już trzeba jechać.
Wiem, że nie mam co narzekać, bo niektórzy mają gorzej, pracują więcej niż te 2-3 dni w tygodniu i codziennie dziecko zostawiają, codziennie z mężem się mijają, a nie tylko w weekendy. Ale co począć, tak właśnie się czuję, gdy w tej pracy jestem i myślę o tym, co też moje dzieciątko teraz robi i że właśnie kolejny wieczór nie ma mnie przy niej, gdy bawi się wesoło w swoim pokoiku, a potem zasypia wtulona w kocyk. Tylko nie myślcie sobie, że ja w tej pracy nic nie robię, tylko siedzę i rozmyślam :) Bo przez większość czasu jest "bizzi" i jest co robić, ale nadchodzi taki wieczór i nagle wszystko zwalnia, a ja zaczynam wtedy myśleć za dużo i tęsknić :(
Wiem, że nie mam co narzekać, bo niektórzy mają gorzej, pracują więcej niż te 2-3 dni w tygodniu i codziennie dziecko zostawiają, codziennie z mężem się mijają, a nie tylko w weekendy. Ale co począć, tak właśnie się czuję, gdy w tej pracy jestem i myślę o tym, co też moje dzieciątko teraz robi i że właśnie kolejny wieczór nie ma mnie przy niej, gdy bawi się wesoło w swoim pokoiku, a potem zasypia wtulona w kocyk. Tylko nie myślcie sobie, że ja w tej pracy nic nie robię, tylko siedzę i rozmyślam :) Bo przez większość czasu jest "bizzi" i jest co robić, ale nadchodzi taki wieczór i nagle wszystko zwalnia, a ja zaczynam wtedy myśleć za dużo i tęsknić :(
I przez to wszystko
czasu teraz jakoś mniej, bo niby tylko kilka wieczorów w pracy, a ja z niczym
wyrobić się już nie mogę! Nie wiem, czy to ja taka już stara, że wszystko
wolniej robię czy może czas zawsze przyśpiesza, gdy w domu jestem? Na blogu
tylko jeden wpis na tydzień (jak ja to robiłam, że na początku, rok temu, były
3???), na inne blogi zaglądam, ale nie tak często jakbym chciała (czemu tyle
fajnych artykułów piszecie, co? :) A tu jeszcze kurs angielskiego się na dobre
nie zaczął, bo przerwę wakacyjną mieliśmy. Tak samo przerwę wakacyjną od
nauki zrobiłam sobie na moim kursie fotograficznym online - a teraz
przydałoby się kontynuować, bo już wakacje minęły przecież. To chyba wkrótce doby mi już zabraknie, albo dni w tygodniu!
Czuję też ostatnio,
że oddalam się od moich marzeń zamiast się do nich zbliżać! I jak tak dalej
pójdę w tym kierunku, to te marzenia o zostaniu fotografem (klik tutaj - "O życiu matki przemyśleń kilka") całkiem się
ulotnią! Muszę chyba zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, jak to wszystko
ponownie zorganizować. Kiedyś już o tym pisałam (o tutaj - "5 sposobów na to, jak zorganizować swój wolny czas"), ale teraz muszę do
tego wszystkiego jeszcze pracę upchnąć! Oj ta cholerna praca! Zawsze przychodzi
nie wtedy, gdy trzeba! A może przez te wakacje tak się rozleniwiłam? Albo raczej przez to długie zasiedzenie w domu z dzieckiem (to dlatego pewnie taki krótki ten urlop macierzyński, bo im dłużej się nie pracuje, to tym bardziej później się nie chce!). To może teraz
tylko trzeba spiąć poślady i ruszyć z kopyta? :) Trzeba się rozruszać, ogarnąć to jakoś i przywyknąć do zmian. Mam nadzieję, że wkrótce mi się to uda!
A Was też nieraz
ogarniają takie myśli, że nie dacie rady wszystkiego pogodzić? Wracacie Mamusie do
pracy? Chcecie wrócić? A może już wróciłyście i próbujecie się odnaleźć tak jak
ja? Jak się czułyście wracając? A może, tak jak ja, uważacie, że najlepsza
praca na świecie to macierzyństwo i chciałybyście, żeby ktoś nam za to jeszcze
płacił? (i nie tylko uśmiechami i przytulasami :) To może jakieś podanie do Państwa wspólnie napiszemy? ;) Kto wie, może
kiedyś ktoś znajdzie złoty środek na te nasze matczyne rozterki :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo się
cieszę, że przeczytałaś/przeczytałeś mój post. Podobał się? To będzie mi bardzo
miło, jeśli zostawisz tu jakiś ślad po sobie. Możesz napisać komentarz, polubić
mnie na Facebooku czy udostępnić ten post Twoim znajomym. Mam nadzieję, że wpadniesz do mnie
jeszcze :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
14 komentarze
Zajrzałam na twoim blog ze względu na sama nazwę i miłe skojarzenia z nią :) Piszę świetna treść, taka szczerą i prawdziwą. Zastanawiałam się jak to będzie z moją pracą, gdy pojawi się w moim życiu to małe stworzonko... Czy tak ja ze studiami, jak raz skończysz/przerwiesz ciężko jest wrócić... Myślę, że tutaj ratunkiem może być aktywna pasja (jak nasza blogowanie) bądź przejścia na coś własnego już w okresie ciąży.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że do mnie trafiłaś i że Ci się podoba :) Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :) A z tą przerwą to masz rację - jak jest za długa, to potem nie chce się wracać! Najtrudniej jest zacząć, co nie? :) A nad czymś własnym myślę już od jakiegoś czasu, bo to chyba najlepsze rozwiązanie! Pozdrawiam i zapraszam jeszcze :)
UsuńNie boję się braku zorganziowania, ale ....dziecko cały dzień w szkole, bo musiałaby byc na świetlicy....juz teraz widze jaka jest wieczorem zmęczona a jest w szkole zaledwie 5godzin :(
OdpowiedzUsuńRacja, dla dziecka to też wielka zmiana, tyle godzin poza domem. U nas na szczęście zmienia się tylko opiekun, a nie lokalizacja, ale czasem i tak marudzi trochę za mamusią :)
UsuńJa akurat mam ten komfort, że mam pracę, którą mogę wykonywać w domu. Dla mnie to idealne rozwiązanie, choć czasem trudno się skupić, lub domowe sprawy po prostu wygrywają z pracowaniem, ale uwielbiam to co robię i dla mnie to najlepsza opcja :)
OdpowiedzUsuńTakie rozwiązanie rzeczywiście jest idealne. Właśnie do czegoś takiego pomału dążę - żeby robić coś co lubię w zaciszu domu, gdzie dziecko na oku i praca w czasie, który mi odpowiada :) Tylko droga do tego marzenia prowadzi mnie teraz po wybojach :)
UsuńPo 5 latach pracy w domu, wracam do życia zawodowego :) W czwartek będzie mój pierwszy dzień. Już nie mogę się doczekać. Młoda do przedszkola ja do pracy. Marzyłam o pracy, która będzie wiązała się z moją pasją- będą książki, praca z dziećmi i młodzieżą. Czego chcieć więcej? :)
OdpowiedzUsuńTo masz szczęście, że właśnie taką pracę będziesz mieć :) Życzę powodzenia! :)
UsuńDylemat mega. Mówiąc szczerze kilka lat temu wydawało nie się ze jak dziecko idzie do szkoły to takie dylematy się kończą, a wcale tez tak nie jest jeśli nie chcesz skazywać dziecka na długodystansowy pobyt w świetlicy gdzie tak na prawdę nie ma specjalnej opieki i dzieci są zdane na siebie. Dla mnie marzeniem by była praca w domu jednak żeby dzieci miały podany obiad a nie tłukły się poza domem przez bite 10 godzin...
OdpowiedzUsuńMasz rację, potem też nie będzie łatwo to wszystko pogodzić. Albo praca w domu albo w takich godzinach, gdy dziecko w szkole. No ale łatwiej mówić niż wykonać, co nie?
UsuńMama musi chodzić do pracy :) Najlepszy układ ma moja ciocia bo mnie mieszka ze swoją matką, która już jest na emeryturze i może spokojnie iść do pracy bo babcia zajmie się jej córką. Ale nie każdy może sobie na to pozwolić
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie każdy ma taką babcię na miejscu i wtedy trzeba szukać innego rozwiązania. Pozdrawiam :)
UsuńTrzymam kciuki, żeby udało Ci się to wszystko pogodzić i być szczęśliwą. :) Jak najbardziej rozumiem Twoje rozterki i mocno Ci kibicuję kochana! :*
OdpowiedzUsuńDzięki Natalio :) To mocno trzymaj! ;)
Usuń