No nie wyrabiam!
10.7.17fot. polki.pl |
No nie wyrabiam, mówię Wam! Ostatnio to z niczym nie mogę się wyrobić! Brakuje mi czasu, goni mnie wszystko, a przez to jestem coraz bardziej nerwowa i niecierpliwa. Wszystko mnie drażni no!
Myślałam że dam radę wszystko pogodzić, ale okazało się, że praca, dom, dziecko, blog i jeszcze kurs foto to za dużo. Szczególnie że dzieć mój zdecydował się nie drzemać już w ciągu dnia, więc ten mój godzinny czy 2-godzinny przerywnik około południa przeszedł do historii. Czasem jej się zdarzy zdrzemnąć, ale to zwykle w aucie, jak gdzieś jedziemy, więc wtedy i tak niczego dla siebie nie mogę zrobić (no może poza myśleniem w ciszy i spokoju).
Ostatnio dzieć w konia mnie zrobił, bo ok południa słyszę "Mamusia, lulu, na gólę!". No to ok, dobra, chodźmy na tą górę, skoro chcesz - a nuż się uda i będzie godzinka luzu, tylko dla mnie? Położyła się na naszym łóżku (bo od jakiegoś czasu to tylko u nas zasypia). A ja obok niej. No i mnie się zdrzemnęło, a ona po 2 minutach leżenia nabrała nowej energii - i już po lulu, i już roznosi cały pokój. Za to ja bardziej wymęczona i do nocy już tylko ziewałam (i nawet kawa nie pomogła).
A pamiętacie jak kilka m-cy temu opisywałam Wam, jak wygląda mój dzień? (o tutaj jakby co) Już wtedy tego czasu dla siebie nie było za wiele, a teraz to już jest masakra totalna! Przez dzień z dzieciem nie mam szans nawet odpalić komputer (kiedyś spróbowałam i od razu było histeryczne "Mamusia wyłączy komputel!"). Więc teraz czekam do tej godz. 22, gdy mały urwis padnie ze zmęczenia - no ale ja też przeważnie już wtedy padam i oczy mi się zamykają. Niekiedy drzemię przed ekranem do 1 w nocy, czytając po raz setny tą samą linijkę z kursu foto. A jak idę do pracy, to wracam ok 22.30 i jeszcze później tą moją drzemkę przed ptopem zaczynam! No nie ma sensu się tak męczyć po nocach, bo nie dość, że nic nie zrobię, to jeszcze niewyspana jestem. I zbierają się zaległości, bo dzień za dniem tak leci, a ja z niczym do przodu się nie posuwam. I tak już np. 4 zadania domowe z kursu foto mam zaległe. A nie mówię już o innych rzeczach, które chciałam zrobić, a ciągle je przekładam.
Z blogiem zwolniłam tak, że już wolniej się nie da, ale nadal nie chcę całkiem z niego rezygnować, bo lubię pisać. Tylko szkoda mi, że nie mogę pisać tak dużo i często jak bym chciała. A tego posta piszę na karteczkach w pracy, pomiędzy klientami (ciiiiiiii! tylko nie mówcie mojemu szefowi ;) Bo tylko wtedy mam troszkę czasu za dnia i spokój taki, bo nikt mnie nie ciągnie za rękę i nie jęczy do ucha, a i w głowie wtedy jeszcze myśli jakieś krążą - nie to co po nocach, gdy w głowie już pustka i oczy się zamykają.
Z pracą niestety zwolnić się nie dało, a raczej nawet przyspieszyło tam, bo znów więcej dni dostawałam przez cały m-c. Tak to jest, gdy ktoś jedzie na urlop - inni muszą tyrać więcej. I tak się to wszystko zgromadziło naraz - więcej pracy, brak drzemek dziecia, a jeszcze pogoda do bani, prawie cały czerwiec pochmurny i deszczowy, więc można doła dostać. A lipiec też nie zachwyca! Czasu mniej, człowiek zmęczony i senny, to jak ma się z czymkolwiek wyrobić?
Zobaczymy czy coś się zmieni, jak dzieć do przedszkola pójdzie - bo już za tydzień zaczyna "edukację". Czy tego czasu dla siebie przybędzie? Czy po prostu zamiast siedzenia po nocach teraz będą 2 godziny w ciągu dnia wolne - bo na razie tylko na 3 godziny dziennie chcemy ją posłać. No zobaczymy.
I tak mi się przypomniał mój post z zeszłego roku o organizacji czasu (o tutaj klikajcie jakbyście też chcieli go sobie przypomnieć) - czas leci, a wciąż te same problemy nierozwiązane, bo jakoś nikt jeszcze tego zatrzymywacza czasu nie wynalazł! I tak czytam te moje rady i nawet one teraz nie pomagają - bo mimo że planuję, robię listę rzeczy do zrobienia, i tak połowy nie udaje mi się wykreślić i przechodzą na następny tydzień/miesiąc. Fejsa udało mi się ograniczyć, ale za to uzależniłam się od Insta (choć to mniejsze zło :) Co do spania - a raczej ograniczenia snu - to chyba wkroczyłam w ten wiek, że już do 2 w nocy nie wytrzymuję i jeśli nie pośpię z 8 godzin, to wyglądam i czuję się jak siedem nieszczęść - a więc ta opcja od razu odpada. Jeszcze nadzieją było dla mnie zostawienie dziecia z tatą i ukrycie się gdzieś w samotności - no ale to też rzadko możliwe, bo albo się mijamy w drzwiach w drodze do/z pracy albo mąż wraca tak późno, że już nie mam przed kim się chować, bo ten ktoś już śpi. W zeszłym roku było łatwiej i te rady zdawały egzamin, bo nie pracowałam. Teraz trochę żałuję, że przerwałam rok temu mój kurs foto i dopiero w tym roku ruszyłam z nim dalej - bo już bym go dawno skończyła, a teraz jak chcę skończyć jak najszybciej, to czasu brakuje!
Przepraszam, że tak Wam narzekam, ale jak nie Wam, to komu? :) Lepiej sobie ponarzekać, wyżalić się trochę, a nuż ktoś z Was posłuży jakąś dobrą radą? No powiedzcie mi Kochani, jak Wy się z tym całym bajzlem wyrabiacie? Jaki macie patent? A może też nie wyrabiacie?
15 komentarze
Ja się włąśnie zastanawiałam wiele razy jakbym ogarniała życie blogowe gdybym wróciła do pracy....
OdpowiedzUsuńByłoby ciężko :)
No czasem jest naprawdę ciężko, bo ta praca zajmuje za dużo czasu! Niestety nie da się poświęcić na wszystko co się chce 100% i czasami trzeba zrobić jedną rzecz kosztem drugiej. I ja teraz właśnie robię kurs foto kosztem bloga (chociaż wolałabym kosztem pracy ;) No ale mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości ten mój kurs zaowocuje na tyle, że będę mogła rzucić tą cholerną pracę :)
UsuńNie przejmuj się. Ja też piszę tylko wtedy gdy mam mocna potrzebę, na tyle mocna żeby pozwoliła mi to zrobić w nocy. Bo kiedy indziej nie ma na to czasu. Praca zajmuje i męczy. Wieczorem marzę tylko o poduszce. Mocy przybywaj! Powodzenia
OdpowiedzUsuńDzięki :) Moc jest, tylko czasu brak, by ją wykorzystać :) No same problemy z tą pracą - im bardziej człowiek myśli o jakimś swoim biznesie, tym mniej czasu ma na realizację tego, a wszystko przez tą pracę!
UsuńJa na razie "siedzę" jeszcze na wychowawczym i tylko od czasu do czasu biorę jakieś zkecenia - ale jak wrócę do regularnej pracy to czuję, że blog umrze śmiercią naturalną...
OdpowiedzUsuńZ Młodym w domu też nic przy kompie nie zrobię - no więc albo podobnie jak Ty piszę po nocach, albo wykorzystuję na to jeden dzień w tygodniu, kiedy M. zabiera Gąbka w odwiedziny do dziadków.
Trzymaj się dzielnie - i porządnie wysypiaj :) :*
Dziękuję :) Dziś kładę się wcześniej :) A powiem Ci, że przydałby mi się taki 1 dzień samotności w tygodniu - mogłabym sporo rzeczy nadrobić. Niestety na cały dzień liczyć nie mogę, ale może choć na 2 godzinki uda się kiedyś wysłać gdzieś dziecia z mężem :)
UsuńJa tak miałam w czerwcu - tyle na głowie, że już nie wiedziałam, co mówię, a co kto do mnie mówi ;) Z utęsknieniem czekałam na lipiec, żeby odpocząć, a w lipcu... natychmiast zabrałam się za nowe projekty, bo dziwnie się czuję, jak nie mam nic na głowie ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba u wszystkich ten czerwiec i lipiec taki pracowity! A niby wakacje :) Ja teraz czekam z niecierpliwością na sierpień, bo skończę wtedy kurs foto, a córcia będzie chodzić do przedszkola, więc powinno się uspokoić u mnie. No chyba że zacznę następny etap kursu, a córcia nie będzie chciała chodzić do tego przedszkola - to wtedy to szaleństwo będzie trwać :)
UsuńJa tak mam teraz- niby na urlopie- ale za to obydwaj chłopcy non stop potrzebują mojej uwagi, co dzień jakieś wypady, atrakcje, wycieczki i tym samym czasu na bloga znacznie mniej. Ale od września znów wracam- znów będzie nas więcej, bo póki co 2-3 posty w tygodniu to dla mnie absolutny max:)
OdpowiedzUsuńTo i tak udaje Ci się dużo pisać, bo u mnie to max 2-3 posty, ale w miesiącu! I rzeczywiście jak jest ładna pogoda, to szkoda w domu przed kompem siedzieć, szczególnie w Irl jak już wyjrzy to słońce, to trzeba korzystać :)
Usuńspokojnie, przeczekaj trudny czas. będzie lepiej, zobaczysz
OdpowiedzUsuńNo chyba na razie nie mam innego wyjścia niż przeczekać :) I małymi kroczkami coś robić, a nie wszystko naraz :)
UsuńOch jak ja bym chciała trochę czasu dla siebie... a tu nic :(
OdpowiedzUsuńWiem co czujesz... łączę się w bólu.
Dziękuję :) Teraz gdy skończyłam kurs foto, powinnam mieć tego czasu więcej, ale jak na razie niezbyt to odczuwam! Chyba czas się kurczy! :)
UsuńOakley Titanium Glass Bottle - TITanium Art - Titanium Art
OdpowiedzUsuńOakley Titanium titanium engine block Glass Bottle - Titanium Art - TITanium Art - TITanium Art - TIT. titanium legs TITIAN titanium fitness ART. microtouch trimmer TITIAN ART. TITIAN ART. TITIAN ART. TITIAN ART. TITIAN ART. TITIAN ART. TITIAN ART. TITIAN ART. TITIAN ART. TITIAN ART. nano titanium ionic straightening iron TITIAN ART. TITIAN ART.