Mama sama na zakupach, czyli dlaczego wolę zakupy z dzieckiem

28.2.17


Kobietę to ciężko zadowolić. A matkę to już szczególnie! Narzeka taka jedna, że po sklepach nie może w spokoju pochodzić, ciuchów pooglądać i poprzymierzać, bo gdy tylko przekracza próg działu damskiego, dzieciak w wózku siedzący zaczyna te swoje darcia, piski, wrzaski i w ogóle to przypomina sobie właśnie wtedy, że chce jeść, pić, siusiu i że wózek jest be! I jak tu skupić się na zakupach w takich warunkach???

A więc wreszcie owa matka z domu sama się wyrwała. A raczej po pracy od razu do domu nie wróciła, korzystając z jakże rzadkiej sytuacji, że poranną zmianę miała i tym razem nie kończyła pracy o 22, gdy już wszystkie sklepy (godne odwiedzenia) zamknięte. Ruszyła więc matka na sklepy, jak za dawnych czasów, wolna niczym ptak. Z wielkimi planami, gdzie iść, co kupić, ile kasy przesrać. 

No i zgadnijcie gdzie ta matka swe pierwsze kroki skierowała? (a może raczej gdzie ją nogi same poniosły z przyzwyczajenia :) Tak, tak, do działu dziecięcego oczywiście! Bo tam tak kolorowo i milusio! I zatopiła się matka znowu w tych ślicznych małych ubrankach, w tych sukienusiach, bluzeczkach i innych pierdołeczkach! No powstrzymać się znów nie mogła i pół tygodniówki tam rozpieprzyła! No bo jak to tak wyjść z dziecięcego z pustymi rękami??? To przecież mission impossible! :) 

Ale w końcu jednak matka się opamiętała, po co na zakupy SAMA przyjechała i na dział damski dotarła. Pooglądała (w spokoju jak chciała), poprzymierzała (bez ciągłego rozpraszania wołaniem o ciastko, piciu, siusiu). No ale nic jej nie pasowało! Tu za krótkie, tu za długie, tam odstaje, tam wystaje. No masakra jakaś! Albo te ciuchy jakieś takie dziwne, niewymiarowe, albo matka dziwna!

A może brakowało matce jej małego doradcy do spraw przymiarek? Patrzyłby taki z łobuzerskim uśmiechem i między wołaniem o kolejne ciacho, kręciłby małą główką na tak lub nie. I już by matka wiedziała, czy w kreacji takiej czy owakiej może się szerszej publice pokazać. Bo jeśli dzieciak zaakceptuje, to znaczy że nie jest aż tak źle, co nie? ;)

I jeszcze podczas tych zakupowych szaleństw matka czuła, jakby o czymś zapomniała. Jakoś tak dziwnie bez wózka i bez tego małego kompana, gdy tak matka krążyła między wieszakami. Bo ten kompan, choć marudził czasem, to wnosił w te zakupy radość i uśmiech, i spokój taki - nawet mimo tego darcia, pisków i krzyków o ciasteczko :)

Kolejną rzecza, którą matka zauważyła podczas tej samotnej wyprawy, było to, że bez dziecka matka biegała po sklepach jak szalona (bo wózkiem nie obciążona?), jakby chciała jak najwięcej sklepów w jak najkrótszym czasie zaliczyć, zapominając o głodzie, nie zwracając uwagi na burczący brzuchol. A z dzieckiem także biega jak szalona, ale tylko jak dzieciak śpi, a gdy się urwis budzi, to przypomina matce, by usiąść, odetchnąć, przegryźć coś :) Taki kochany zakupowy towarzysz! Mały, ale o matkę już tak dba :)

I jeszcze matka nie miała się do kogo odezwać podczas tych zakupów i tak chodziła samotnie, a wokół jak na złość same matki z dzieciakami, i ten widok tym bardziej potęgował u matki tęsknotę za swym małym towarzyszem, z którym i pogadać można, i pośmiać się można.

I tak matka od sklepu do sklepu latała i z każdego z pustymi rękami wychodziła. A że ciemno się już zrobiło, wracać do domu był już czas. Tylko jeszcze szybkie zakupy w spożywczym, co by do ust było co włożyć. I kolejny raz przekonała się matka nad lepszością zakupów wraz z dzieckiem, gdy ciężką torbę dźwigać przez miasto musiała, zamiast wózek nią obwiesić :)

No i jak tu matkę zadowolić? Narzeka na zakupy z dzieckiem, ale bez dziecka jeszcze gorzej! :) Chyba na razie odpuści sobie matka samotne zakupy, bo najzwyczajniej w świecie zakupy z dzieckiem sprawiają jej więcej radości i przyjemności (no i jakoś tak sprawiają, że matka dla siebie też coś kupi wtedy). I widać matka potrzebowała właśnie tej samotnej wyprawy, by to odkryć i przestać narzekać :)

A dla porównania - oto efekty wspólnych zakupów matki z dzieckiem:


A tu tych samotnych:


No i które lepsze? (i zadowalające i matkę i dziecko? :) Oczywiście matka pokazała tu tylko ułamek tych zakupów, co by tatuś nie osiwiał, widząc tyle ciuchów na jednym zdjęciu ;) A swoją drogą, to czemu takich ślicznych kolorowych sukieneczek nie robią w rozmiarze matki, co?

A Wy wolicie zakupy z dzieckiem czy bez? I też na samotnych wyprawach macie wrażenie, że czegoś zapomniałyście? (czy tylko owa matka taka dziwna? ;) I czy idąc na samotne zakupy, wracacie - tak jak matka - z torbami pełnymi dziecięcych ubrań? A może udaje Wam się wtedy nie wchodzić na dziecięcy albo zamykacie oczy, gdy tamtędy przemykacie? :)

Udanych zakupów Wam życzę! Czasem nawet shopping jest dla matki wyzwaniem ;)





----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeśli podobał Ci się ten post, daj mi znać :) 
Będę wdzięczna za komentarz, lajka na Fejsie 
czy udostępnienie tego posta Twoim znajomym. 
Mam nadzieję, że wpadniesz do mnie jeszcze!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


You Might Also Like

12 komentarze

  1. haha, dokładnie :D
    pięknie to ujęłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne kiecki znalazłaś :) Powiem Ci tak! Biegamy jak szalone bo nauczone jesteśmy, że musimy zakupy robić szybko i nie umiemy już inaczej! Wiesz czemu ci nic nie pasowało? BO pojechałaś z myślą by SOBIE coś kupić! Ja najszybciej znajduje cos dla siebie jak jade po ciuchy dla młodej, albo całkiem przez przypadek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja też najczęściej znajduje wtedy, gdy nie szukam, tak jak w przypadku tej kiecki z pierwszej fotki. A jak nastawiam się by sobie coś kupić, to nic nie można fajnego znaleźć!

      Usuń
  3. ostatnio w moje urodziny wreszcie zjechał na weekend do domu mój mąż. Na zakupy pojechaliśmy całą rodziną więć. Dzieciaki szalały i dokazywały odzwyczajone chyba od takiego długiego łażenia po galerii. Dlatego Tatko wziął chłopców do kulkolandu bym mogła spokojnie pochodzić, poprzymierzać...tylko było mi tak dziwnie i łyso bez nich że wróciłam po nich po 30 minutach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, bez tych naszych małych urwisów jakoś tak już dziwnie! Albo my matki takie dziwne jesteśmy, że już same nie umiemy chodzić po sklepach ;)

      Usuń
  4. Oj, ja się zawsze umęczę na zakupach z dzieckiem, bo mój syn - jako typowy facet - nie ma żadnego zrozumienia dla mojego oglądania ciuchów i zawsze mnie pogania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko synowie poganiają :) Może moja córcia kiedyś polubi długie wspólne zakupy - tak jak ja lubię je teraz :)

      Usuń
  5. Skąd ja to znam... mam bardzo podobnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba większość matek tak ma :) Super, że nie jestem jedyna! ;)

      Usuń
  6. pewnie, ze tak, jestem uzalezniona, mam identycznie :) corki nie narzekaja na garderobe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja także nie może narzekać ;) Bo tak trudno się powstrzymać przed kupnem tych małych ubranek! :D

      Usuń

Polub mnie na Facebooku

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *