Gdy mama choruje...
19.10.16Gdy mama choruje, to jest masakra! Prawda Mamusie? Bo czy my w ogóle możemy teraz chorować? Tzn. czy możemy chorować w spokoju tak jak za dawnych czasów, gdy jeszcze mamusiami nie byłyśmy? Teraz chorowanie to już na całkiem innym poziomie jest! :)
W zeszłym tygodniu gdzieś mnie chyba zawiało, no i gardło bolało, a z nosa kapało. W domu więc siedziałam i różnymi sposobami się kurowałam - by mnie całkowicie nie rozłożyło i by dzieciątka mego nie zaraziło. Ale się tak łatwo wyleczyć nie dało i oczywiście dziecko też zachorowało.
Dawniej można było sobie cały dzień w łóżku przeleżeć, grzejąc się pod kołderką, śpiąc, czytając czy nadrabiając serialowe zaległości. Totalny luzik i prawie jak urlopik, z tym że obok Ciebie na półce zamiast powiedzmy winka - butelka z syropem i tona zużytych chusteczek walających się po podłodze. A teraz o całodniowym wylegiwaniu możesz sobie tylko pomarzyć, a zamiast jednej butelki syropu, masz całą apteczkę i 10 paczek chusteczek, i ledwo sobie wytrzesz nochal, już trzeba dzieciakowi wytrzeć, ledwo sobie zrobisz gorącej herbatki, już trzeba dzieciakowi zaserwować coś rozgrzewającego, ledwo swoje leki weźmiesz, już trzeba dzieciakowi syropek podać. No i masz matko to spokojne chorowanie!
I tak dzień za dniem mija, z chusteczkami, syropkami, herbatkami, kropelkami. Rankiem nie ma sił, by zwlec się z łóżka, ale Twoje dziecko, mimo choroby, nadal ma tyle energii, że biega, krzyczy, ciągnie Cię za rękę i chcąc nie chcąc wstać trzeba, i bawić się trzeba, i czytać książeczki trzeba - tutaj o tyle dobrze, że już wszystkie znam na pamięć, więc zamykam zmęczone oczy i czytam. Bawimy się w jej pokoju, gdzie mogę sobie poleżeć na dywanie, a to moje wylegiwanie co minutę przerywane jest rzucaną we mnie zabawką, ciągnięciem za włosy czy pytaniami "Cio to?". Wieczorem, gdy już sama chętnie bym padła na łóżko, dzieciak jak na złość wcale o spaniu nie myśli i 10 razy z łóżeczka ucieka.
No nie jest łatwo chorować w takich warunkach! Chorowałam już będąc mamusią, ale jakoś tak zawsze mi się udawało, że byłam wtedy w Polsce (a może raczej nie udawało, bo co to za urlop, gdy leżysz chora?) i cała rodzinka była wtedy wokół, chętna zająć się Izunią. A teraz cały dzień sama w domku, odliczając tylko godziny do powrotu męża. No ale przynajmniej teraz odpuszczam sobie stanie przy garach i sprzątanie. A co!
Dobrze chociaż, że Izunia mimo katarku i kaszlu, nadal ma tyle energii - aż za wiele czasami! No skąd ona ją bierze? Mogłaby się podzielić z mamusią :) Bo chyba nikt nie lubi chorować i nie mieć sił ani ochoty na nic, szczególnie gdy się ma przy sobie takiego małego towarzysza, pełnego energii i po prostu trzeba mieć wtedy siłę i ochotę na wszystko! A jeszcze Izunię nieraz bawi ten katarek, bo ostatnio upodobała sobie puszczanie baniek nosem i śmieje się przy tym jak szalona, a ja nie nadążam już z tym wycieraniem małego nochalka! A jak nie zdążę, to ona sama machnie rączką i potem z włosów trzeba ścierać i z całej buźki! No ale zabawa, co nie? :)
Ale cieszę się przynajmniej, że nie leży chora i bez sił, bo to byłoby najgorsze! Ja sama też już nie panikuję tak jak dawniej, gdy była malutka i tylko kichnęła, a mnie już serce waliło z niepokoju! (zobaczcie sobie tutaj - klik - jak przeżywałam jej pierwszą chorobę rok temu). Wiadomo, że zawsze jakiś tam niepokój jest, ale teraz jestem już mądrzejsza (chyba :) i wiem co robić.
No nie jest łatwo chorować w takich warunkach! Chorowałam już będąc mamusią, ale jakoś tak zawsze mi się udawało, że byłam wtedy w Polsce (a może raczej nie udawało, bo co to za urlop, gdy leżysz chora?) i cała rodzinka była wtedy wokół, chętna zająć się Izunią. A teraz cały dzień sama w domku, odliczając tylko godziny do powrotu męża. No ale przynajmniej teraz odpuszczam sobie stanie przy garach i sprzątanie. A co!
Dobrze chociaż, że Izunia mimo katarku i kaszlu, nadal ma tyle energii - aż za wiele czasami! No skąd ona ją bierze? Mogłaby się podzielić z mamusią :) Bo chyba nikt nie lubi chorować i nie mieć sił ani ochoty na nic, szczególnie gdy się ma przy sobie takiego małego towarzysza, pełnego energii i po prostu trzeba mieć wtedy siłę i ochotę na wszystko! A jeszcze Izunię nieraz bawi ten katarek, bo ostatnio upodobała sobie puszczanie baniek nosem i śmieje się przy tym jak szalona, a ja nie nadążam już z tym wycieraniem małego nochalka! A jak nie zdążę, to ona sama machnie rączką i potem z włosów trzeba ścierać i z całej buźki! No ale zabawa, co nie? :)
Ale cieszę się przynajmniej, że nie leży chora i bez sił, bo to byłoby najgorsze! Ja sama też już nie panikuję tak jak dawniej, gdy była malutka i tylko kichnęła, a mnie już serce waliło z niepokoju! (zobaczcie sobie tutaj - klik - jak przeżywałam jej pierwszą chorobę rok temu). Wiadomo, że zawsze jakiś tam niepokój jest, ale teraz jestem już mądrzejsza (chyba :) i wiem co robić.
Cholerna jesień! Tyle wirusów krąży, że i nas musiały dopaść bestie! Już 2-gi tydzień zmarnowany! A tu na złość słońce świeci i kusi! A my w domku się leczymy i leczymy. Może wreszcie pójdą te wirusy w cholerę???
A jak Wy się trzymacie w te jesienne dni? I jak sobie Mamusie radzicie same w domu z dzieckiem, gdy choroba Was dopada? Macie jakieś sposoby, by ją szybko przepędzić? Albo by dziecka nie zarazić? Bo ja to chyba na wszystko odporna jestem, nawet na czystą whisky (bleeeee!!!) i inne domowe sposoby. Bo już tyle herbatek z imbirem czy z sokiem malinowym wlałam do gardła, tyle czosnku się nażarłam i nawet dziecku troszkę przemyciłam w zupce, tyle się nasmarowałam różnymi maściami, że czuć było na kilometr! I nawet już te wszystkie cuda-leki, które ponoć od razu stawiają na nogi, mnie jakoś postawić nie chcą! No ale człapać jakoś trzeba za tym moim małym urwisem!
A tym z Was, których właśnie dopada wstrętne choróbsko, polecam przeczytać artykuł o domowych sposobach na grypę i przeziębienie (klik tutaj) - może akurat któraś z tych porad Wam pomoże, a ja sama też wypróbuję to, czego jeszcze nie próbowałam, zaczynając od rosołku, który podobno czyni cuda :) I jeszcze mam dla Was artykuł o tym, jak nie zarazić dziecka (klik tutaj). Dla mnie już za późno (wiadomo, że mądry człowiek po szkodzie), ale na przyszłość będę stosować każdy punkcik! Chociaż teraz unikałam przytulania, całowania Izuni, to jednak przebywania z nią w jednym pokoju uniknąć nie mogłam! I jakoś wirusy przeskoczyły. Ale może Wam uda się ochronić dzieciaczki!
A jak Wy się trzymacie w te jesienne dni? I jak sobie Mamusie radzicie same w domu z dzieckiem, gdy choroba Was dopada? Macie jakieś sposoby, by ją szybko przepędzić? Albo by dziecka nie zarazić? Bo ja to chyba na wszystko odporna jestem, nawet na czystą whisky (bleeeee!!!) i inne domowe sposoby. Bo już tyle herbatek z imbirem czy z sokiem malinowym wlałam do gardła, tyle czosnku się nażarłam i nawet dziecku troszkę przemyciłam w zupce, tyle się nasmarowałam różnymi maściami, że czuć było na kilometr! I nawet już te wszystkie cuda-leki, które ponoć od razu stawiają na nogi, mnie jakoś postawić nie chcą! No ale człapać jakoś trzeba za tym moim małym urwisem!
A tym z Was, których właśnie dopada wstrętne choróbsko, polecam przeczytać artykuł o domowych sposobach na grypę i przeziębienie (klik tutaj) - może akurat któraś z tych porad Wam pomoże, a ja sama też wypróbuję to, czego jeszcze nie próbowałam, zaczynając od rosołku, który podobno czyni cuda :) I jeszcze mam dla Was artykuł o tym, jak nie zarazić dziecka (klik tutaj). Dla mnie już za późno (wiadomo, że mądry człowiek po szkodzie), ale na przyszłość będę stosować każdy punkcik! Chociaż teraz unikałam przytulania, całowania Izuni, to jednak przebywania z nią w jednym pokoju uniknąć nie mogłam! I jakoś wirusy przeskoczyły. Ale może Wam uda się ochronić dzieciaczki!
No to zdrówka życzę!!!
I nie dajcie się tym wirusom!
16 komentarze
Oj, gdy mama choruje, to jest bardzo źle, tym bardziej, że przeważnie nie ma szans spokojnie wyleżeć choroby...
OdpowiedzUsuńZdrówka dużo!
No wyleżeć rzeczywiście się nie da! Dobrze, że chociaż noce są i wtedy można spokojnie pospać :)
UsuńNo niestety taki czas. Dlatego uwielbiam wiosnę i lato :)
OdpowiedzUsuńNa wiosnę też nieraz coś człowieka złapie! Więc w sumie tylko lato takie bezchorobowe zostaje - chyba że się jest wtedy chorym z przegrzania! ;)
UsuńJa złapałam katar od mojej Izy i o tyle o ile ona na szczęście łagodnie to przeszłą to ja przyjęłam ze zdwojona siłe! I tak jak napisałaś, kiedy ja leże bezradnie otulona kocem, ona ma energii za nas obie :)
OdpowiedzUsuńZDRÓWKA!!!
Dobrze chociaż, że nasze Izki mają tyle energii, gdy my takie słabe :) Za kilka lat będą mamusiom przynosić herbatkę do łóżeczka :D Tobie też życzę zdrówka!
UsuńPrawda! U nas przy chorowaniu mamy córka zaczęła oglądać bajki (chociaż długo nie wytrzymuje jakieś pół godziny) zawsze to chwila na leżenie ;)
OdpowiedzUsuńJa też włączam mojej bajki, gdy już nie mam na nic siły (a raczej ona sama sobie włącza :) Oglądamy razem i przynajmniej chwilka spokoju jest, gdy mogę sobie posiedzieć i nic nie robić - ale u nas już po 10 min nudzi się bajką!
Usuńniestety znam temat...ostatnie dni też minęło na przeziębieniu i jakoś do końca nie mogę się wyleczyć, zdrówka
OdpowiedzUsuńChyba wszystkich teraz łapią te wirusy! Taki ten październik! Również życzę zdrówka!
Usuńchorowanie z małym dzieckiem w domu to level hard, cóż po porodzie nawet chorowanie już nie jest takie samo ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście level hard! :D No wszystko się zmienia, to i chorowanie musi! :)
UsuńZastanawia mnie to, skąd dzieci mimo choroby mają tyle energii, podzieliłyby się ;) Ja choruję rzadko, ale jak mnie weźmie to masakra jest... zdrówka dużo życzę, żeby nas nie łapało za często ;)
OdpowiedzUsuńOby jak najrzadziej! A może kiedyś nasze dzieciaki zdradzą nam sekret tej ich niespożytej energii :)
UsuńU nas najczęściej wygląda to tak, że Bąbel - nawet chory - dosłownie roznosi dom z nadmiaru energii. Kicha, kaszle, zielone gluty wiszą mu aż do pasa - ale przeważnie zachowuje się jak zupełnie zdrowy, biega, piszczy, tańczy, śpiewa ;) Natomiast ja - zwłoki totalne...Choroba mamy przy takim rozbrykanym, aktywnym maluszku - to faktycznie niezbyt fajna sytuacja. Dużo zdrówka Wam życzę ! :*
OdpowiedzUsuńDzięki :) Już lepiej u nas! A takich brykających maluchów to choroba nie powstrzyma przed roznoszeniem domu ;)
Usuń