Długo się zastanawiałam, czy napisać tego posta, bo wszyscy jeszcze w świątecznych nastrojach, a ja tu z takim antyświątecznym postem wyskakuję. Ale te myśli krążyły w mojej głowie już od kilku tygodni, a teraz - po świętach - to już ze zdwojoną siłą urządzają tam szaleńczą imprezę, nie pozwalając mi się skupić na niczym innym. Więc postanowiłam wyrzucić te myśli z siebie, bo nic dobrego nie wyniknie z trzymania ich w sobie, a tylko mogą człowieka udusić albo człowiek może zwariować od natłoku tych myśli. A może ktoś z Was czuje akurat tak samo jak ja, więc nie będzie się czuł taki osamotniony z tymi myślami. Ale wystarczy już tego przydługiego wstępu!
Jakież więc to myśli tak zaprzątają moją głowę i dlaczego nie czułam świąt w te święta?
Zaczęło się na początku grudnia, gdy zobaczyłam w pracy mój świąteczny grafik. No i już oszalałam - ale nie ze szczęścia oczywiście! Dobrze że wcześniej poprosiłam o wolną Wigilię - bo inaczej calutkie święta spędziłabym w tym cholernym miejscu! Żeby było jeszcze "zabawniej", mój mąż też pracował w święta - on na rano, a ja na popołudnie. Więc wyobraźcie sobie takie święta, że pół dnia spędzasz w domu sama z dzieckiem, a drugie pół w pracy! I drugi dzień świąt oczywiście tak samo! No sama przyjemność, co nie? Przez to zupełnie nie miałam ochoty na wielkie przygotowania, wielkie wypieki i w ogóle na całe te święta! Bo po co to wszystko, skoro święta nie różniły się niczym od zwykłego dnia? I nawet czasu nie było, by cieszyć się tymi świętami! Nie było czasu, by pobyć ze sobą bez pośpiechu! Ani by zjeść te wszystkie potrawy (dlatego też nawet nie szykowaliśmy zbyt wiele).
Dobrze chociaż, że Wigilię spędziliśmy wspólnie - ale wiecie sami jak to jest w Wigilię - pośpiech, gotowanie, te wszystkie przygotowania, które zajmują jednak sporo czasu, szczególnie gdy jedna osoba zajmuje się dzieckiem, a druga ma wszystko inne na głowie. I tak dopiero ok 19 mieliśmy wigilijny obiad. I gdy wreszcie można się zrelaksować, odpocząć, to już jest noc i razem z dzieckiem idziesz spać, bo następnego dnia mąż na rano do pracy jedzie, a Ty też chcesz się trochę wyspać, bo jutro przecież nie będziesz leżeć do góry brzuchem, tylko w pracy zapieprzać. I tyle z tych naszych wspólnych świąt! W Boże Narodzenie i drugi dzień tylko się z mężem w drzwiach minęliśmy. Więc co to za święta? Jakby świąt nie było w ogóle!
Tak spojrzałam na ten miniony rok i widzę, że cały był taki antyświąteczny! Pracowałam w Nowy Rok (na rano oczywiście), w Wielkanoc i całe Boże Narodzenie. Oprócz tego prawie każdą niedzielę, prawie każdy weekend. I tak jak zapewne większość z Was czeka na weekend, by pobyć razem z rodziną, ja nie czekam na weekend w ogóle, bo dla mnie weekend to tylko praca i mijanie się z mężem w drzwiach, a pobyć wspólnie we trójkę to rzadkość, i nigdy nie wiadomo w który dzień się trafi. A jak jest ze świętami? - 2 razy w roku czekasz na te kilka dni, by wreszcie odpocząć z ukochanymi przy boku. A tu dupa za przeproszeniem! Nie dość że jesteś z dala od rodziny w Polsce i nie spędzasz świąt z nimi, to jeszcze przez tą cholerną pracę nie możesz spędzić świąt z ukochanymi, których masz tu blisko! No bez jaj! Co to za życie?
I tak sobie myślę, czy świat by się zawalił, gdyby moja firma zamknęła drzwi choć na jeden dzień? Przecież to nie jest szpital czy ostry dyżur, tylko stacja benzynowa do cholery! Czy nie mogą zrobić takiego prezentu dla pracowników i zamknąć w święta? Czy w każde święta musi być wyliczanka, kto będzie pracował rano, kto popołudniu, a kto w drugi dzień? Czy nie walczy się o to, by niedziele były wolne od pracy tam gdzie nie jest to konieczne? A co ze świętami? Czy naprawdę niektórzy ludzie nie mogą sobie kupić papierosów i coli PRZED świętami na zapas? Nie da się wziąć paliwa PRZED świętami? Czy to naprawdę niewykonalne??? Czy serio muszą to robić akurat w Boże Narodzenie, jeżdżąc po sklepach i szukając tego otwartego? No chyba jednak świat by się nie zawalił, gdyby zrobili to wszystko PRZED świętami! To po cholerę stoją przed świętami w tych kilkunastometrowych kolejkach po zakupy, z wypchanymi po brzegi wózkami? I zamiast w święta siedzieć z bliskimi i cieszyć się wspólnymi chwilami, to oni po fajki jadą, i po colę, i po wodę! A może by tak pomyśleli wcześniej, że takim zachowaniem rujnują komuś święta! I to nie tylko mnie, ale i setkom takim jak ja, którzy w święta muszą pracować! Bo ja bym z wielką chęcią posiedziała z rodzinką w domku zamiast podawać im fajki i chipsy!
Ufff, wyrzuciłam to z siebie. Lepiej mi.
Ale może to wszystko ma jakiś cel, może to wszystko ma mi dać kopa do działania i do powiedzenia wreszcie tej cholernej pracy "Żegnaj"? Bo co to za praca, która nie cieszy, do której jedziesz jak na ścięcie, w której nie ma żadnego awansu, żadnych podwyżek czy bonusów, która nie przejmuje się pracownikami i tylko kasa się dla nich liczy? Chociaż nie - jakiś tam awans był - jak zaczynałam kilka lat temu pracę, to pytałam klientów "Masło czy majonez?", no a teraz pytam "Kawa czy herbata?" - więc jak widać, awans przeogromny! ;) Tyle fajnie, że moi współpracownicy są świetni, ale każdy narzeka na tą pracę tak jak ja. A jeden z moich "współwięźniów", na pytanie czemu nie poszuka czegoś innego, odpowiedział, że "wszędzie jest to samo gówno, ale tu przynajmniej zna to gówno". Ale może gdzie indziej nie jest tak tragicznie, co? Przecież gdzieś musi być lepiej! A jak nie, to może powinnam w 100% poświęcić się fotografii? Bo chyba nie ma jak swoje własne gówno ;)
Tak czy inaczej, w tym nowym roku czeka mnie kilka ważnych decyzji. I mam kilka postanowień. Rozkręcić swój biznesik fotograficzny. Znaleźć lepszą pracę. I już nigdy nie pracować w żadne święta! Zobaczymy czy się uda!
Dobra, trochę sobie ponarzekałam, wyrzuciłam to wszystko z siebie, to teraz można z czystymi myślami wkraczać w nowy rok i sprawiać, by te moje postanowienia się ziściły! Tego sobie życzę na ten nowy rok!
A Wam Kochani też życzę, by ten nowy rok był lepszy i by spełniły się Wasze marzenia, postanowienia i życzenia, te małe i te duże. I byście nie bali się ich realizować, bo przecież życie jest zbyt krótkie, by tylko marzyć o tym, co można mieć czy zmienić w swoim życiu! Ja dostałam kopa w te święta, których w ogóle nie odczułam (ale za to kopa poczułam :) - obyście Wy też dostali swojego kopa, jeśli go mocno potrzebujecie! I obyście nigdy nie musieli pracować w święta!
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!