Kobietę to ciężko zadowolić. A matkę to już szczególnie! Narzeka taka jedna, że po sklepach nie może w spokoju pochodzić, ciuchów pooglądać i poprzymierzać, bo gdy tylko przekracza próg działu damskiego, dzieciak w wózku siedzący zaczyna te swoje darcia, piski, wrzaski i w ogóle to przypomina sobie właśnie wtedy, że chce jeść, pić, siusiu i że wózek jest be! I jak tu skupić się na zakupach w takich warunkach???
A więc wreszcie owa matka z domu sama się wyrwała. A raczej po pracy od razu do domu nie wróciła, korzystając z jakże rzadkiej sytuacji, że poranną zmianę miała i tym razem nie kończyła pracy o 22, gdy już wszystkie sklepy (godne odwiedzenia) zamknięte. Ruszyła więc matka na sklepy, jak za dawnych czasów, wolna niczym ptak. Z wielkimi planami, gdzie iść, co kupić, ile kasy przesrać.
No i zgadnijcie gdzie ta matka swe pierwsze kroki skierowała? (a może raczej gdzie ją nogi same poniosły z przyzwyczajenia :) Tak, tak, do działu dziecięcego oczywiście! Bo tam tak kolorowo i milusio! I zatopiła się matka znowu w tych ślicznych małych ubrankach, w tych sukienusiach, bluzeczkach i innych pierdołeczkach! No powstrzymać się znów nie mogła i pół tygodniówki tam rozpieprzyła! No bo jak to tak wyjść z dziecięcego z pustymi rękami??? To przecież mission impossible! :)
Ale w końcu jednak matka się opamiętała, po co na zakupy SAMA przyjechała i na dział damski dotarła. Pooglądała (w spokoju jak chciała), poprzymierzała (bez ciągłego rozpraszania wołaniem o ciastko, piciu, siusiu). No ale nic jej nie pasowało! Tu za krótkie, tu za długie, tam odstaje, tam wystaje. No masakra jakaś! Albo te ciuchy jakieś takie dziwne, niewymiarowe, albo matka dziwna!
A może brakowało matce jej małego doradcy do spraw przymiarek? Patrzyłby taki z łobuzerskim uśmiechem i między wołaniem o kolejne ciacho, kręciłby małą główką na tak lub nie. I już by matka wiedziała, czy w kreacji takiej czy owakiej może się szerszej publice pokazać. Bo jeśli dzieciak zaakceptuje, to znaczy że nie jest aż tak źle, co nie? ;)
I jeszcze podczas tych zakupowych szaleństw matka czuła, jakby o czymś zapomniała. Jakoś tak dziwnie bez wózka i bez tego małego kompana, gdy tak matka krążyła między wieszakami. Bo ten kompan, choć marudził czasem, to wnosił w te zakupy radość i uśmiech, i spokój taki - nawet mimo tego darcia, pisków i krzyków o ciasteczko :)
Kolejną rzecza, którą matka zauważyła podczas tej samotnej wyprawy, było to, że bez dziecka matka biegała po sklepach jak szalona (bo wózkiem nie obciążona?), jakby chciała jak najwięcej sklepów w jak najkrótszym czasie zaliczyć, zapominając o głodzie, nie zwracając uwagi na burczący brzuchol. A z dzieckiem także biega jak szalona, ale tylko jak dzieciak śpi, a gdy się urwis budzi, to przypomina matce, by usiąść, odetchnąć, przegryźć coś :) Taki kochany zakupowy towarzysz! Mały, ale o matkę już tak dba :)
I jeszcze matka nie miała się do kogo odezwać podczas tych zakupów i tak chodziła samotnie, a wokół jak na złość same matki z dzieciakami, i ten widok tym bardziej potęgował u matki tęsknotę za swym małym towarzyszem, z którym i pogadać można, i pośmiać się można.
I jeszcze matka nie miała się do kogo odezwać podczas tych zakupów i tak chodziła samotnie, a wokół jak na złość same matki z dzieciakami, i ten widok tym bardziej potęgował u matki tęsknotę za swym małym towarzyszem, z którym i pogadać można, i pośmiać się można.
I tak matka od sklepu do sklepu latała i z każdego z pustymi rękami wychodziła. A że ciemno się już zrobiło, wracać do domu był już czas. Tylko jeszcze szybkie zakupy w spożywczym, co by do ust było co włożyć. I kolejny raz przekonała się matka nad lepszością zakupów wraz z dzieckiem, gdy ciężką torbę dźwigać przez miasto musiała, zamiast wózek nią obwiesić :)
No i jak tu matkę zadowolić? Narzeka na zakupy z dzieckiem, ale bez dziecka jeszcze gorzej! :) Chyba na razie odpuści sobie matka samotne zakupy, bo najzwyczajniej w świecie zakupy z dzieckiem sprawiają jej więcej radości i przyjemności (no i jakoś tak sprawiają, że matka dla siebie też coś kupi wtedy). I widać matka potrzebowała właśnie tej samotnej wyprawy, by to odkryć i przestać narzekać :)
A dla porównania - oto efekty wspólnych zakupów matki z dzieckiem:
A tu tych samotnych:
No i które lepsze? (i zadowalające i matkę i dziecko? :) Oczywiście matka pokazała tu tylko ułamek tych zakupów, co by tatuś nie osiwiał, widząc tyle ciuchów na jednym zdjęciu ;) A swoją drogą, to czemu takich ślicznych kolorowych sukieneczek nie robią w rozmiarze matki, co?
A Wy wolicie zakupy z dzieckiem czy bez? I też na samotnych wyprawach macie wrażenie, że czegoś zapomniałyście? (czy tylko owa matka taka dziwna? ;) I czy idąc na samotne zakupy, wracacie - tak jak matka - z torbami pełnymi dziecięcych ubrań? A może udaje Wam się wtedy nie wchodzić na dziecięcy albo zamykacie oczy, gdy tamtędy przemykacie? :)
Udanych zakupów Wam życzę! Czasem nawet shopping jest dla matki wyzwaniem ;)
Udanych zakupów Wam życzę! Czasem nawet shopping jest dla matki wyzwaniem ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli podobał Ci się ten post, daj mi znać :)
Będę wdzięczna za komentarz, lajka na Fejsie
czy udostępnienie tego posta Twoim znajomym.
Mam nadzieję, że wpadniesz do mnie jeszcze!
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------